Pani Agnieszka, ranna w wypadku spowodowanym przez księdza, do końca życia zapamięta ten dzień. Dochodziła godz. 15, gdy swoim hyundaiem wjechała na ulicę Dworską w Piotrkowie Trybunalskim.
- Zbliżałam się do skrzyżowania - opowiada kobieta. - Miałam zielone światło. Nagle poczułam potworne uderzenie...
Okazało się, że alejami Sikorskiego na złamanie karku pędził ksiądz Marek W., proboszcz jednej z parafii pod Radomskiem. Zignorował czerwone światło i z impetem wbił przód swojego renault w drzwi auta pani Agnieszki.
Gdy na miejsce przyjechali policjanci, ksiądz ledwo wyszedł z auta, a potem chwiał się na nogach.
Funkcjonariusze drogówki poprosili go o prawo jazdy, ale okazało się, że nie ma przy sobie dokumentu. Po sprawdzeniu w bazie danych wyszło na jaw, że stracił je również za kierowanie samochodem po pijanemu. Jakby tego było mało, jeszcze na miejscu zdarzenia ksiądz zaczął obrażać interweniujących policjantów. Jak się okazało, miał 2,6 promila alkoholu w organizmie...
Pani Agnieszka i pijany proboszcz trafili do szpitala. Kobieta ma uraz kręgów szyjnych. W dużo gorszym stanie jest sprawca wypadku. Miał sporo obrażeń wewnętrznych. Lekarze musieli usunąć mu śledzionę.
Teraz za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu grozi mu więzienie.