Noc przed wypadkiem Marian Gontarz spędził u żony. Rankiem wybrał się do Sokołowa. Po drodze jak zawsze odwiedził sklep i ruszył do domu. Miał zagrabić podwórko, posprzątać w mieszkaniu. Ale zaledwie kilku metrów od sklepu z ogromną szybkością staranował go pirat drogowy, który wyprzedzał w miejscu niedozwolonym kilka innych samochodów. Auto kierowcy szaleńca wpadło w poślizg i zatrzymało się dopiero na drzewie. Pan Marian zmieciony z drogi zginął na miejscu.
Okazało się, że kierowcą był Józef P. (60 l.), ochroniarz z Sokołowa Podlaskiego, któremu policjanci dzień wcześniej... zabrali prawo jazdy za prowadzenie samochodu po pijanemu. Miał wtedy 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Ciężko ranny pirat trafił do szpitala. Choć początkowo był w śpiączce, to teraz stan jego zdrowia szybko się poprawia. Zapewne niedługo będzie mógł stanąć przed prokuratorem.
- Józefowi P. pobrano krew do badania. Jeżeli okaże się, że był jeszcze pod wpływem alkoholu, może trafić do więzienia nawet na 12 lat - mówi asp. szt. Sławomir Tomaszewski z KPP w Sokołowie Podlaskim.
Rodzina Mariana Gontarza nie może uwierzyć w śmierć ojca. - Był taki pełen werwy... Odradzaliśmy mu te ciągłe jazdy rowerem, ale się upierał. Gdyby nas posłuchał, żyłby do dziś - mówi jego syn Janusz Gontarz (56 l.).