Gdy w poniedziałek pojawiła się informacja o samobójstwie Roberta Pazika, trzeciego z morderców Krzysztofa Olewnika, a PiS na czele ze Zbigniewem Ziobrą zaczął domagać się dymisji Zbigniewa Ćwiąkalskiego, politycy PO bronili ministra sprawiedliwości. Jeszcze wieczorem w programie "Kropka nad i" Ćwiąkalski - choć przyznał, że złożył rezygnację - nie wyglądał na kogoś, kto spodziewałby się jej przyjęcia.
Tymczasem wczoraj premier Donald Tusk nieoczekiwanie zdymisjonował Ćwiąkalskiego. Razem z nim poleciały jeszcze cztery osoby: wiceminister sprawiedliwości Marian Cichosz, prokurator krajowy Marek Staszak, szef więziennictwa Jacek Pomiankiewicz i dyrektor więzienia w Plocku, w którym powiesił się Pazik, Artur Kowalski.
Jak informuje dziennik.pl, politycy PO mają żal do Tuska ze te decyzje. Najbardziej zdenerwował ich fakt, że dymisja została ogłoszona dopiero dzień po wydarzeniach, które były jej powodem. Tymczasem gdy premier milczał, oni bronili Ćwiąkalskiego.
- Podnieśliśmy gardę wysoko i zbudowaliśmy mur, zza którego się ostrzeliwaliśmy, a okazuje się, że mur rozbił nasz własny premier. Przecież to idiotyzm - powiedział "Dziennikowi" jeden z polityków PO.
- Myślę, że PiS powinien teraz Donaldowi wysłać kosz kwiatów z podziękowaniami, bo lepszego prezentu dwa tygodnie przed ich kongresem nie mógł im sprawić -komentował decyzję premiera ważny działacz Platformy.