Według sondażowych wyników Prawo i Sprawiedliwość zdobyło 31,5 proc. głosów i wygrało w ośmiu województwach, dzieląc się z PO Polską po połowie. By jednak w pełni wykorzystać swój sukces, partia Kaczyńskiego potrzebuje sojusznika w sprawowaniu władzy.
Kuszącym partnerem wydaje się PSL, który przez długi czas wyznawał zasadę, że "to nasz koalicjant wygrywa wybory". I choć jeszcze kilka miesięcy temu, w ostrym liście do szefa ludowców Janusza Piechocińskiego (54 l.) oskarżało go o "zdradę interesów polskiej wsi", obecnie Kaczyński daje sygnały, że gotowy jest do sojuszu. - Nie interesują nas koalicje z tymi, którzy tolerują nadużycia i z nadużyć zrobili sposób życia - mówił wczoraj.
Zaznaczył jednocześnie, że bez względu na okoliczności, nie ma mowy o koalicji z SLD. Co na to Piechociński? Otwarcie od takiego scenariusza się nie odżegnuje, choć podkreśla, że pierwszeństwo ma PO. - W pierwszej kolejności będziemy układać koalicje tam, gdzie jest to możliwe, razem z naszym koalicjantem, bo to się sprawdziło - mówił wczoraj.
Przekonywał też, że jeśli nie uda się uzbierać większości, wtedy pojawi się szansa dla PiS. - W poprzedniej kadencji wokół Adama Jarubasa (marszałka woj. świętokrzyskiego) zbudowano wielką koalicję i było w tej koalicji i PO, i PiS, i PSL, i udało się sprawnie funkcjonować - mówił lider PSL. Eksperci nie mają wątpliwości, że ludowcy wykorzystają walkę dwóch partii do poszerzenia swoich wpływów bez względu na barwy. - To już nie jest ta sama Platforma, a Ewa Kopacz (58 l.) to nie Donald Tusk (57 l.). Ludowcy są pragmatyczni. Postawią premier nowe żądania, a jednocześnie sondować będą PiS. Jeśli nie dostaną tego, co chcą, bez wahania w samorządach wesprą PiS - uważa politolog prof. Kazimierz Kik (67 l.).
Zobacz jeszcze: Wybory Samorządowe 2014. Internauci wyśmiewają PKW!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail