Choć nazwisko Piskorskiego nie znika ostatnio z pierwszych stron gazet, to powodów do dumy były prezydent Warszawy mieć nie może. Głównie dlatego, że pisze się o kłopotach jego i jego partii.
Najpierw fiskus zakwestionował zaświadczenie o wygranej, jakie Piskorski przekazał do urzędu skarbowego, a teraz w SD pojawił się "koń trojański" i po raz kolejny chodzi o pieniądze.
Nie wszystkim w Stronnictwie Demokratycznym podoba się sposób, w jaki szef partii chce sprzedać partyjny majątek. Chodzi głównie o pośpiech, z jakim Piskorski pozbywa się niektórych nieruchomości w Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu. Szefostwo partii chce się ich pozbyć hurtowo.
- Na tym pomyśle partia może stracić kilkanaście milionów złotych - mówią działacze SD "Gazecie Wyborczej" i podkreślają, że choć czasu do kolejnych wyborów (samorządowych i prezydenckich) faktycznie jest niewiele, to paniczne ruchy na pewno nie przysłużą się interesowi Stronnictwa.
Nieoficjalnie mówi się jednak, że konflikt na nieco inne podłoże. Działaczom nie podoba się przede wszystkim to, że Piskorski ściąga do partii politycznych rozbitków i "spadochroniarzy". Chodzi między innymi o Andrzeja Olechowskiego, który przeszedł do SD z PO, czy kuluarowe rozmowy z Józefem Oleksym i Waldemarem Dubaniowskim.
Piskorski tworzy sobie wrogów wśród "swoich"
2009-07-21
13:35
Wielki powrót Pawła Piskorskiego do politycznej pierwszej ligi zupełnie nie idzie po myśli lidera Stronnictwa Demokratycznego. Właśnie pojawiły się wątpliwości co do "polityki wyprzedawania partyjnego majątku".