"Premier bez zmrużenia okiem zapewnił Polaków, że kryzys gospodarczy Polski nie dotyczy, finanse publiczne są w świetnej formie, a stocznie w Gdyni i Szczecinie zostały dzięki staraniom jego rządu uratowane" - pisze Piskorski na swoim blogu. Jednak żadna z tych obietnic nie została, jego zdaniem, zrealizowana.
"Okazuje się bowiem, że wbrew przedwyborczym deklaracjom rządu nasze finanse publiczne są w opłakanym stanie, a w efekcie kryzysu - który miał nas ominąć - deficyt budżetowy sięgnie w przyszłym roku ponad 50 miliardów złotych. (...) Podobnie sprawa ma się ze stoczniami. Dziś po katarskim inwestorze zostało już tylko wspomnienie, a wielu zastanawia się, czy w ogóle istniał, skoro rząd konsekwentnie odmawia podania szczegółów niedoszłej transakcji. Milczenie rządu i ukrywanie informacji każe postawić pytanie, czy rzekomy inwestor nie był od początku mistyfikacją i iluzją stworzoną przez ekipę rządową na czas wyborów" - wylicza polityk.
Dostało się również ministrowi skarbu Aleksandrowi Gradowi (47 l.). Zdaniem Piskorskiego, to on jest odpowiedzialny za porażkę ze stoczniami i powinien jak najszybciej stracić posadę.