Rodzina M. należy do biedniejszych w okolicy. Rodzice bez stałej pracy, pomaga im opieka społeczna. Dwie starsze córki wyprowadziły się już na swoje, w domu została jeszcze trójka dzieci. W sobotę wieczorem najmłodsza Kasia i jej siostra Ania w poszukiwaniu rozrywki pojechały do oddalonej o 10 kilometrów wsi. Kręciły się tam wokół przystanku w nadziei na spotkanie kogoś, kto zabierze je na imprezę.
W końcu spotkały trzech kolegów, 14-latka i dwóch 18-latków, którzy zaproponowali prywatkę w pobliskim domu. Zaopatrzeni w kilka litrów wódki imprezowicze urządzili sobie zawody w piciu. Kasia M. starała się dorównać siostrze i starszym kolegom. W końcu zmożona alkoholem dziewczynka położyła się spać.
Impreza trwała jednak dalej w najlepsze. Nikt nie zwracał uwagi na Kasię, kiedy na przemian budziła się, wymiotowała i znowu zasypiała. W końcu znieruchomiała skulona w kącie. - Wstawaj. Musimy wracać do domu - Ania szarpała siostrę, próbując ją obudzić w niedzielę rano. Po kilku minutach zorientowała się, że Kasia jest martwa. Przerażona szesnastolatka wybiegła, krzycząc i płacząc przed dom.
- Wezwaliśmy pogotowie, ale było już zbyt późno na ratunek - relacjonuje jeden z mieszkańców wioski. - Ta starsza była tak wystraszona, że myśleliśmy, że zaraz sama dostanie jakiegoś zawału - dodaje. Przeprowadzona w poniedziałek sekcja zwłok nie dała jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o ostateczną przyczynę śmierci 14-latki. Pewne jest jednak, że alkohol odegrał dużą rolę. - Musieliśmy zlecić dodatkowe badania. Wyniki będą za dwa tygodnie - mówi Rafał Kulągowski (36 l.), szef prokuratury w Piszu.
- Boże! Dlaczego zabrałeś mi Kasię?! - rozpacza matka dziewczyny. Milknie jednak zapytana, dlaczego puściła ją na całonocną imprezę, gdzie alkohol lał się strumieniami.