Zaczęło się od oświadczenia, jakie Boni wydał we wtorek. "Projekt ustawy "Prawo Antykorupcyjne" nigdy nie wpłynął do Komitetu Stałego Rady Ministrów z prośbą o jego rozpatrzenie" - napisał polityk.
To oburzyło odpowiedzialną za przygotowanie tego dokumentu Julię Piterę. Minister ds. korupcji odpowiedziała szefowi doradców premiera na antenie radia TOK FM.
- Obawiam się, że ministra Boniego źle poinformowali podlegli mu urzędnicy, ponieważ pan minister Boni sam takich rzeczy nie sprawdza, lecz opiera się na przekazanej informacji. Powiedzieli mu nieprawdę - stwierdziła Pitera. I przedstawiła swoją wersję zdarzeń, twierdząc, że tylko przez niekompetencję urzędników Boni nie dowiedział się o jej projekcie ustawy. - Urzędnicy średniego szczebla blokują wprowadzenie ustawy antykorupcyjnej, zazdrośnie strzegąc przywilejów - mówiła, przypominając, że projekt został wysłany już 12 maja.
Słysząc to, Boni nie wytrzymał. Chwycił za telefon i połączył się z redakcją radia, by odeprzeć zarzuty.
- Ufam swoim ludziom, bo mam bardzo dobry zespół - mówił. Według nigo, ataki Pitery na jego urzędników są "populistyczne", a pani minister "szuka kozła ofiarnego".