Raportu Julii Pitery o CBA nikt nie widział (poza samą zainteresowaną i być może premierem), ale wiadomo, że kosztować on będzie 10 tysięcy złotych. Tyle bowiem odszkodowania musi zapłacić Kancelaria Premiera Piotrowi Brzozowskiemu, prawnikowi z Miłomłyna, któremu konsekwentnie odmawiała wglądu do tego dokumentu.
Reprezentujący rząd w sądzie prawnik Andrzej Rutkowski tłumaczył, że Kancelaria nie mogła udostępnić raportu, ponieważ oryginał z 2007 roku został zniszczony protokolarnie w marcu 2008 (choć Brzowoski domagał się wglądu już w styczniu 2008). Jeśli to była linia obrony, to Julia Pitera właśnie ją zdemaskowała.
- To jest problem pana mecenasa. Miał kłopot ze zrozumieniem pewnych spraw. Teraz się zajmuje czym innym - powiedziała w RMF FM minister ds. korupcji, zapewniając, że raport istanieje i nie został zniszczony.
Problem z raportem Pitery ma również sejmowa komisja służb specjalnych. Posłowie nie są w stanie określić, kiedy powstał ten dokument. - Raport, który wpłynął do komisji jest bez daty. A od minister Pitery nie uzyskaliśmy odpowiedzi, kiedy powstał. Dlatego wystosowałem do premiera pismo z pytaniami, o to kiedy otrzymał ten dokument. Moje domniemanie jest takie, że raport powstał wtedy, kiedy komisja go zażądała, czyli jesienią 2008r. - mówił "Rzeczpospolitej" przewodniczący komisji Jarosław Zieliński.
Nas najbardziej zastanowiło stwierdzenie Pitery, że mecenas "teraz się zajmuje czymś innym". Czyżby poniósł karę, bo powiedział za dużo?