Czyżby przeczuwała, że Tusk w końcu dojdzie do wniosku, że jest mu ona w rządzie niepotrzebna? Pitera żegna się z rządem. Nie wiadomo tylko jeszcze, kiedy odejdzie na dobre. Na razie premier powiedział, że nie chce jej urzędu, a ona złożyła dymisję, która nie została jeszcze przyjęta. - Premier ma trzy miesiące na rozpatrzenie prośby - tłumaczy nam cierpliwie Paweł Graś (47 l.).
Lista "dokonań" minister Julii nie jest imponująca. Pomijając głośną sprawę z dorszem, może się pochwalić tylko przygotowaniem ustawy, która po dzień dzisiejszy nie trafiła pod obrady Sejmu.
Ale Pitera nie próżnowała. Przynajmniej na gruncie prywatnym może pochwalić się dokonaniami. Bo to nie lada wyczyn odłożyć sto tysięcy w cztery lata.
Jak podaje w swoim oświadczeniu majątkowym, pani minister zdołała uciułać na koniec swojego urzędowania 112 176, 71 zł i do tego ma 104 198, 53 zł w funduszach inwestycyjnych. A jeszcze cztery lata temu miała na koncie "zaledwie" 15,5 tys. zł oszczędności i ok. 71 tys. zł w funduszach inwestycyjnych.
Pitera okazała się lepszą ekonomistką niż biczem na łapówkarzy. Nie dość, że odłożyła pieniądze, to jeszcze wymieniła swojego forda na nowszy model. No i poręczyła synowi kredyt. Tylko pogratulować gospodarności. Nawet jeśli przestanie być ministrem, jako poseł będzie zarabiała ponad 10 tys. zł miesięcznie. Wystarczy, żeby dalej oszczędzać.