- Mam już tego dość! - mówi załamana kobieta. Złośliwe owady tysiącami siadają na ścianach, naczyniach, nawet w pościeli. Nie ma przed nimi ucieczki.
Sylwester Kropiwnicki (52 l.) z Kozłowa prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. Przez plagę much jest na skraju bankructwa. - Wszystkich letników mi wypłoszyły - stwierdza i szczelnie zamyka okno, chowając się w domu. Zza oblepionej owadami szyby z rozpaczą spogląda na podwórze.
Nie dają rady
Właściciel sklepu spożywczego w Rybnie Jarosław Nosek (43 l.) nie ma wątpliwości. - Te muchy to jakieś mutanty. Zlatują się całymi chmarami - twierdzi.
Pan Jarosław kilka razy dziennie zbiera pełne reklamówki zabitych przez siebie owadów. - Wykupiliśmy już wszystkie środki owadobójcze w okolicy - mówi. - Ale jak widać na razie przegrywamy tę walkę.
Może to kara boska?
Skąd się wzięła plaga owadów akurat w tej gminie? Zdaniem powiatowego inspektora sanitarnego, przyczyną może być bliskość wysypiska śmieci. Mieszkańcy myślą jednak, że nie bez winy są właściciele okolicznych ferm.
A najstarsi rybnianie otwarcie mówią, że to... kara boska. W tę ostatnią przyczynę nie wierzy raczej wójt gminy Sorkwity Józef Maciejowski, który zapowiedział w Rybnie kontrolę z udziałem powiatowego lekarza weterynarii i sanepidu. - Oby wymyślili coś mądrego, bo inaczej wszyscy pójdziemy z torbami - mówią mieszkańcy.