Platforma jak Gomułka

2009-08-28 5:30

Znany reżyser Krzysztof Krauze ocenia, jak rząd traktuje kulturę i twórców.

"Super Express": - Czy Platforma Obywatelska i Donald Tusk stracili rząd dusz wśród elit?

Krzysztof Krauze: - Ludzie kultury pokładali w PO wielkie nadzieje. Może zbyt wielkie. To była partia, która obiecywała modernizację Polski. Oczekiwaliśmy, że wspólnie z politykami zastanowimy się nad nowym modelem finansowania kultury. Dawało to jej politykom kredyt zaufania, który w naszym środowisku wyczerpał się tej wiosny. Niestety, każda grupa, która dochodzi do władzy, jest zagrożona degeneracją. Zaczyna myśleć doraźnie, kategoriami partyjnego interesu. To należy do natury wszystkich ruchów, które często przekształcają się we własne przeciwieństwo.

- Agnieszka Holland w liście otwartym w sprawie mediów publicznych pytała: "Czy Platforma gardzi kulturą?". Czy pana zdaniem gardzi?

- To mocne słowa, ale uzasadnione. Właśnie w takim tonie wypowiadali się o kulturze politycy. Połajanki, karcenie nas przez Donalda Tuska i jego kolegów doprowadziło do pierwszego w dziejach III RP zjednoczenia się środowisk twórczych. Tonu, jaki przyjął premier, ludzie kultury nie słyszeli z ust władzy właściwie od czasów Gomułki. Wtedy partia też wiedziała lepiej. Niestety, politycy chcą chyba wykorzystać fazę lekceważenia dóbr kulturowych, którą musi przejść każde społeczeństwo wczesnego kapitalizmu. Fazę postrzegania kultury jako balastu. Ale to fałszywy obraz. Gdybyśmy mieli więcej polityków z prawdziwego zdarzenia, potrafiliby to zrozumieć - polityków lepiej wykształconych, zdolnych spojrzeć na zjawiska z kilku perspektyw, mniej zacietrzewionych. Zamiast tego premier usiłował zastosować wobec nas taki sam wojskowy dryl, jak wobec swoich parlamentarzystów. Ale rozstawianie po kątach twórców nie sprawdzało się nigdy i nigdzie. Wydaje mi się, że Platforma kiedyś to zrozumie. Zaskakuje mnie, że nie rozumie tego Kazimierz Kutz.

- Przecież to pierwsza postać, która przychodzi na myśl, gdy zestawiamy słowa PO i twórcy.

- Senator Kutz od lat jest już bardziej politykiem. Co więcej, akurat jego wypowiedzi, obok słów Donalda Tuska, najmocniej konsolidują środowisko artystyczne. Kutz zaatakował twórców, nazywając nas środowiskiem gangsterskim. Zarzuty, które postawił, mówiąc o naszym zaślepieniu pieniędzmi albo chęcią objęcia stanowiska szefa TVP przez Agnieszkę Holland, trudno nazwać merytorycznymi. Zastanawiam się, co dobrego może z takich słów wyniknąć? Po co taki ton? Jak powiedział Oscar Wilde: "Miłość czasami przegrywa, ale dobre wychowanie zawsze zwycięża". Dedykuję to politykom Platformy. Dziwię się zresztą Platformie, bo akurat ona na łagodnym tonie zawsze zyskiwała.

- PO zarzuca wam, że celem ludzi kultury są dotacje z budżetu państwa.

- To nie jest żadna dotacja, ale inwestycja. W Europie kultura przynosi zyski. Do niej się nie dokłada. I nie mówię tu wyłącznie o oczywistych zyskach edukacyjnych, kulturowych. Każde wydane euro przynosi cztery kolejne. Ten zysk często nie jest bezpośredni, jak na targu. Choćby obcokrajowcy odwiedzają nasz kraj także dlatego, że usłyszeli o Polsce w kinie, telewizji. Jadą zobaczyć jakieś ciekawe miejsce, a nie tylko taniej się najeść czy napić. Kultura jest równie ważną twarzą Polski, jak Mazury czy Kraków.

- Platforma zdecydowanie odrzuca też utrzymanie abonamentu radiowo-telewizyjnego...

- Media publiczne potrzebują w jakiejś formie finansowania ze strony społeczeństwa. Inaczej nie byłyby mediami publicznymi. Przekonanie, że mogą się utrzymać z reklam, jest złudzeniem. Politycy nie powinni wmawiać tego społeczeństwu, to przynosi same szkody. Utrzymanie mediów publicznych, jako części polskiej kultury, jest naszym zbiorowym obowiązkiem. Polska klasa polityczna zbyt łatwo traci z oczu dobro publiczne, wielka szkoda. Mam poczucie, że problem Platformy jest niestety jeszcze głębszy - że nie ma ona całościowej wizji kraju. Myśli o Polsce tylko w kontekście spraw gospodarczych. Nie ma idei dotyczących tożsamości Polski, naszego miejsca w Europie. PO prowadzi nas do Europy, ale uboższych o cały dorobek kulturowy. Plan komercjalizacji kultury, którego jaskółką jest tzw. plan Hausnera, jest tego najlepszym dowodem. Ludziom zajmującym się na co dzień gospodarką trudno zrozumieć, że cele kulturowe są inne niż gospodarcze, to są cele odroczone. Tego nie da się rozliczyć kwartalnie, to są zyski, które będą czerpały nasze dzieci i wnuki. To jest przestrzeń wspólnego języka, symboliki, która daje poczucie ciągłości i tożsamości narodowej. Umożliwia rozmowę bez wyrywania płyt chodnikowych. Próba komercjalizacji kultury zaproponowana w tzw. planie Hausnera pokazuje, jak głębokie jest niezrozumienie polityków i ekonomistów dla zjawisk kultury. Poruszają się w tym świecie jak słoń w składzie porcelany. A nie musi być tak, wystarczy zacząć dialog z ludźmi kultury, nie stawiać ich pod ścianą…

- Donald Tusk może przecież zmienić zdanie, przywrócić twórców do łask?

- Mam nadzieję, że przestanie postrzegać naszą krytykę jako atak. W końcu każdy klient w sklepie ma prawo do reklamacji towaru. Tymczasem premier odmówił nam w ogóle prawa do zabierania głosu w naszej własnej sprawie. Politycy PO obrazili się jak dzieci za spotkanie z prezydentem Kaczyńskim, kiedy on po prostu chciał wysłuchać naszych racji. Zrobił coś, na co nie zdobyła się PO. Zamiast tego dała projekt, którego po politycznych konsultacjach nie potrafił rozpoznać nawet jego autor, prof. Kowalski! Skoro ta ustawa nie podoba się ludziom kultury, mediów i ekspertom, to pytam, dla kogo powstała? Otóż wyłącznie dla polityków z PO i SLD. Zresztą SLD zostało jedynie po to dopuszczone do majstrowania przy ustawie, żeby głosowało za odrzuceniem weta prezydenta.

- Platforma twierdzi, że projekt jest dobry i wciąż aktualny.

- Myślę, że obecna ustawa dotrwa do wyborów prezydenckich i może to być okazja do przeprowadzenia debaty w tej sprawie. A jest to kwestia o wiele ważniejsza niż się wydaje. Zapominamy, że telewizor stał się niemal członkiem rodziny. Mówi do nas niemal przez pięć godzin dziennie, w każdym domu. I to, w jaki sposób i co mówi, jest niezwykle istotne. Media zawłaszczone przez polityków stają się krzykaczem, który nie wychowuje, nie kształtuje gustów. Niestety, myśląc o telewizji ludzie widzą gmaszysko na Woronicza i emitowany program. A TVP to przecież jeden z głównych partnerów polskiego kina, twórca teatrów i wielu innych rzeczy. Znaczna część kultury bez telewizji publicznej by nie powstała. Nie znalazłaby sponsorów. I warto zabezpieczyć na to pieniądze. Złudzeniem jest, że to samo mogą robić media prywatne. Media prywatne obliczone są na zysk. Owszem, TVN zrealizował film "Trzech kumpli" i chwała mu za to. Ale akcjonariusze TVN nie domagają się następnych dokumentów, a rocznej dywidendy. Tu nie ma litości. Projekt Platformy nie tylko nie gwarantuje pieniędzy na media publiczne, ale na dodatek uzależnia ich budżet bezpośrednio od kaprysu polityków. W tym miejscu dotykamy sprawy najważniejszej. Dlaczego jest tyle hałasu wokół mediów publicznych? Bo w istocie rzeczy chodzi o… wolność. Upolitycznione media ograniczają swobodę wypowiedzi. Wiemy o tym aż nazbyt dobrze. Dla społeczeństwa to ograniczenie oznacza brak dostępu do informacji. To poważna sprawa. Chcemy wyegzekwować to, co gwarantuje nam konstytucja. Nam - twórcom i nam - obywatelom.

Jutro odpowiedź Kazimierza Kutza, senatora Platformy Obywatelskiej

Krzysztof Krauze

Reżyser i scenarzysta filmowy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki