"Super Express": - We wczorajszym wydaniu naszej gazety pytaliśmy byłego przewodniczącego Solidarności Mariana Krzaklewskiego, dlaczego zgodził się na start w wyborach do Parlamentu Europejskiego z list Platformy Obywatelskiej...
Lech Wałęsa: - Wiem, wywiad przeczytałem z zainteresowaniem.
- Jak pan ocenia decyzję PO i samego Krzaklewskiego o starcie związkowca z listy partii liberalnej? Interesuje nas pana zdanie zarówno jako byłego prezydenta, jak i związkowca.
- Zacznijmy od osoby Mariana Krzaklewskiego. Nie mam nawet najmniejszych zastrzeżeń co do jego fachowości. Jest osobą bardzo dobrze przygotowaną do startu w tych wyborach i do walki w Parlamencie Europejskim o polskie interesy.
- Słyszę w pana głosie "ale".
- Ale jego decyzja i decyzja Platformy, która złożyła mu propozycję, nie jest dobra dla polskiej sceny politycznej - zamazuje ją i szkodzi przejrzystości życia publicznego.
- Co pan prezydent ma na myśli?
- Polska potrzebuje dwóch porządków: z jednej strony partyjnego, z drugiej związkowego. Tych porządków nie wolno mieszać. Z tego, co wykombinowali Krzaklewski i Platforma - partia, którą nawiasem mówiąc bardzo sobie cenię - Polacy wyciągną wniosek, który jest bardzo niekorzystny dla kraju.
- Jaki to wniosek?
- Ludzie pomyślą sobie tak: ignorują nas, nasze zdanie się nie liczy, gdyż oni - politycy i tak się dogadają i sami się wybiorą. Takie działanie niszczy Polskę. Czy o to chodzi Krzaklewskiemu i Platformie?
- Rozumiem, że nie kwestionuje pan kompetencji Mariana Krzaklewskiego, więc w czym problem?
- Nie dostrzega pan tego? Platforma zaprosiła na swoje listy też Danutę Hübner, której wieloletnie związki z lewicą są dobrze znane. Czyli mamy tu do czynienia z taką sytuacją: dawny polityk PZPR w partii o rodowodzie solidarnościowym.
- Jakie ma pan zastrzeżenia do Danuty Hübner?
- To nie o to chodzi. Ja wcale nie oceniam źle Danuty Hübner. Ona jest świetnym fachowcem. Tak więc, mimo całej mojej sympatii - zarówno dla Danuty Hübner, jak i Mariana Krzaklewskiego oraz Platformy Obywatelskiej jako całości, chyba się pan nie spodziewa, że będę to chwalił. Przecież wyborcy się w tym pogubią, to jest kompletnie niejasna sytuacja. Taka układanka - Hübner, Krzaklewski - po prostu się nie ułoży. Bigos jest dobry na talerzu, ale nie na liście wyborczej. W takim razie trzeba spytać: To po co w ogóle mamy w Polsce różnie partie polityczne?
- Co w takim razie należałoby zrobić? Jak rozwiązać ten problem?
- Nie wystarczy wystawić fachowców - trzeba też zadbać o to, żeby łączył ich wspólny światopogląd. To przecież powinna być podstawa. Tymczasem Platforma zupełnie to zlekceważyła, zlekceważyli to też jej kandydaci, którzy, jak się okazuje, nie zwracają uwagi na to, w jakim towarzystwie ubiegają się o stanowiska eurodeputowanych. Uważam, że istnieje tylko jedno, najprostsze rozwiązanie. Lewica powinna wystawiać swoich ludzi, centrum - swoich, prawica - swoich. Z sytuacji, z jaką mamy do czynienia obecnie - z tego pomieszania z poplątaniem - nic dobrego nie będzie. Dlatego przewiduję, że zainteresowanie Polaków wyborami do Parlamentu Europejskiego będzie na poziomie 10-15 proc.
Lech Wałęsa
Lider Solidarności, prezydent RP w latach 1990-1995, laureat Pokojowej Nagrody Nobla