O odwołanie Klicha wnioskowali pozostali członkowie tej komisji. Od dawna mówiono o wielkim konflikcie w PKBWL między jej szefem a innymi osobami zasiadającymi w tym gremium.
Zarzucali oni Klichowi między innymi to, że biernie przyglądał się, gdy Rosjanie zrzucali na Polaków winę za katastrofę smoleńską. Wytykali, że szef komisji jako pierwszy zasugerował, iż to generał Andrzej Błasik (+ 48 l.) naciskał na załogę, by lądowała we mgle.
- Ta sytuacja stała się nie do zaakceptowania - mówił wczoraj Nowak, komentując konflikt w komisji.
- W zasadzie nie było innego wyjścia, gdy komisja jednogłośnie podjęła taką decyzję. Wysłuchałem wszystkich stron i uznałem, że nie ma możliwości polubownego rozstrzygnięcia sprawy - dodał minister transportu.
Co na to sam Edmund Klich? - Gdybym jeszcze raz miał podejmować decyzję, to nie zgodziłbym się na zostanie ani przewodniczącym tej komisji, ani polskim akredytowanym przy rosyjskim MAK, który wyjaśniał katastrofę smoleńską - mówił niedawno "Super Expressowi".
Tymczasowo pracą PKBWL będzie kierowała jej sekretarz Agata Kaczyńska, która pozostanie na czele komisji do czasu powołania nowego przewodniczącego.
Siedem grzechów Edmunda Klicha:
twierdził, że w kokpicie był generał Andrzej Błasik
podsłuchiwał byłego ministra obrony Bogdana Klicha
zamiast wyciągać od Rosjan dokumenty ze śledztwa, koncentrował się na zrzucaniu winy na polskich pilotów
dwa tygodnie po katastrofie opowiadał o konflikcie z szefem MON, biorąc stronę Rosjan
miał doskonałe stosunki z wiceszefem MAK Aleksiejem Morozowem, z którym jest po imieniu
skonfliktowany z ekspertami komisji Millera. Przepływ informacji był utrudniony
zabiegał, by być jedynym Polakiem akredytowanym przy MAK, choć Rosjanie byli gotowi dopuścić większą liczba naszych ekspertów