Współautor książki o tragedii z 10 kwietnia zaznaczył w programie Moniki Olejnik w Radiu Zet, że to tylko hipotezy i nie on jest od wskazywania winnych. Dziennikarskie śledztwo pozwoliło mu jednak na stawianie pewnych wniosków.
- Piloci mieli schemat podejścia na lotnisku w Smoleńsku i mieli komunikat pogodowy, który obejmował zarówno warunki meteorologiczne na lotnisku w Smoleńsku, jak i na lotniskach zapasowych. Załoga tupolewa wiedziała, że warunki atmosferyczne są fatalne, chociaż z ich rozmów ujawnionych na stenogramach wynika, że mieli nadzieję na bezpieczne lądowanie. Gen. Andrzej Błasik jako dowódca sił powietrznych musiał także wiedzieć o mgle nad Smoleńskiem – stwierdził płk Latkowski.
Przeczytaj koniecznie: Kpt. Protasiuk nie chciał lecieć do Smoleńska bez prognozy pogody. Przekonał go gen. Błasik?
- Generał miał służbę też meteorologiczną, wojskową i nie wykluczam, że znając te warunki pogodowe, jakie są na lotnisku w Smoleńsku, przejął – można tak powiedzieć – dowodzenie tym samolotem i on składał meldunek prezydentowi o gotowości do lotu – tłumaczył.
Według oceny byłego dowódcy w 36. Specpułku kapitan Protasiuk „chciał tylko podejść do lądowania, żeby usatysfakcjonować dowódcę sił powietrznych, żeby usatysfakcjonować pasażerów i odejść na lotnisko zapasowe”.
Z hipotez jakie snuje były dowódca 36. specpułku wynika, że gen. Błasik mógł być obecny z kabinie tupolewa i to on decydował o lądowaniu. Nie chce jednak przesądzać o winie, bo od tego jest prokuratura. Kapitan Protasiuk dowodził załogą, ale generał Błasik był jego zwierzchnikiem jako dowódca sił powietrznych, więc pilot wojskowy musiał go słuchać.
Współautor książki stawia wniosek, że kpt. Protasiuk był w wielkim stresie, nawet pewnym „zawieszeniu”, nie słyszał komend kolegi „odchodzimy”.
- Tam żadnego zamachu nie było i trudno będzie tą teorię udowodnić – ocenia płk Latkowski odnosząc się do podejrzeń Marcina Dubienieckiego, który rozważa złożenie zawiadomienia do prokuratury.