Czy mógł wydać pilotom rozkaz lądowania mimo złej pogody? Nie wiadomo. Jednak według naszych ustaleń gen. Błasik już wcześniej co najmniej dwa razy postąpił w taki sposób!
Choć cały czas trwają prace nad ustaleniem przyczyn katastrofy, ciągle zamiast odpowiedzi pojawiają się nowe znaki zapytania. Dlaczego drzwi do kabiny załogi były otwarte? Kto i o czym rozmawiał z pilotami przed lądowaniem? Dlaczego prezydencki tupolew w odległości 1110 metrów przed początkiem pasa startowego, lecąc w głębokim jarze, znajdował się o 15 metrów poniżej poziomu lotniska? Podczas wczorajszej konferencji w moskiewskim Międzynarodowym Komitecie Lotnictwa na te kluczowe pytania nie udzielono oficjalnych odpowiedzi.
Szefowa MAK Tatiana Anodina i polski przedstawiciel przy komisji badającej katastrofę Edmund Klich potwierdzili za to, że według zapisów czarnych skrzynek 16-20 minut przed katastrofą w kabinie znajdowały się dwie osoby, których tam być nie powinno. Według nieoficjalnych źródeł rosyjskich, na które powołuje się PAP, jedną z nich był dowódca sił powietrznych gen. Andrzej Błasik. Kto jeszcze? Nie wiadomo.
Tatiana Anodina przypomniała, że przebywanie osób postronnych w kabinie jest niezgodne z międzynarodowymi przepisami lotniczymi.
- Takie procedury nie obowiązują w polskim lotnictwie wojskowym - przekonuje tymczasem Edmund Klich. Zaraz jednak przyznał, że bywa, iż nasi pilocie nie przestrzegają obowiązujących w siłach powietrznych procedur. Szczególnie tych dotyczących minimalnej wysokości lotu.
Zapisy rozmów z kabiny tupolewa cały czas pozostają tajemnicą śledztwa. Nie wiemy więc, po co gen. Błasik tam poszedł. O czym rozmawiał z pilotami? Czy wykorzystał swoją funkcję dowódcy sił powietrznych, aby nakłonić ich do lądowania mimo sygnalizowanych przez obsługę smoleńskiego lotniska złych warunków pogodowych? Miejmy nadzieję, że szybko poznamy odpowiedzi na te pytania.
Tezę o tym, że dowódca sił powietrznych mógł wywierać jakieś naciski, potwierdzają wojskowi, którzy razem z nim latali. Były dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak (54 l.) w jednym z wywiadów ujawnił, że był świadkiem naciskania "jednego z generałów" na załogę samolotu, którym leciał. Według ustaleń "SE" tym generałem był właśnie Andrzej Błasik.
Nasi informatorzy mówią też o podobnym przypadku, który wydarzył się kilka tygodni przed tragedią w Smoleńsku. Jak-40 z 36. Pułku Specjalnego miał wylądować na lotnisku Poznań-Krzesiny. Mimo obiekcji pilota wynikających z fatalnej pogody lecący tym samolotem gen. Błasik przekonał go, żeby lądować. W efekcie Jak-40 wyjechał z pasa startowego. Tej informacji nie chcą potwierdzić MON i siły powietrzne.
Gen. Andrzej Błasik nie miał uprawnień do latania samolotem Tu-154 M. Ostatnio szkolił się za sterami mniejszej maszyny VIP-owskiej - Jaka-40.
Płk Piotr Łukaszewicz - ekspert ds. lotnictwa: Nikt nie powinien rozpraszać pilotów
- W mojej ocenie konferencja prasowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego nie przybliżyła nas znacząco do wyjaśnienia przyczyn katastrofy. Niczego nowego o ostatnich minutach lotu się nie dowiedzieliśmy, a fakty przedstawione w czasie konferencji były znane już wcześniej. Z tą jedynie różnicą, że są to teraz dane oficjalnie potwierdzone przez organ prowadzący dochodzenie. Zaskoczyła mnie natomiast informacja o otwartych w trakcie lotu drzwiach kabiny załogi. W mojej ocenie nie powinno mieć to miejsca. Jeśli ktokolwiek chce skontaktować się z załogą, to powinien to zrobić za pośrednictwem personelu pokładowego czy wewnętrznego telefonu. Osoba przebywająca w kabinie w trakcie podchodzenia do lądowania ma wpływ na koncentrację pilotów. Zaskakująca była także wiadomość o tym, że rozpoznano głos gen. Błasika nagrany na czarnych skrzynkach. O czym rozmawiał z pilotami? Jakie były jego ostatnie słowa? Myślę, że odpowiedź na to pytanie mogłaby rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące przyczyn tej tragedii. Bardzo chciałbym, aby to było polecenie przerwania podejścia do lądowania i przelotu na lotnisko zapasowe.
Tomasz Hypki (50 l.) z Krajowej Rady Lotnictwa: To był błąd pilotów. Zawiodło też wyszkolenie
- Moim zdaniem wszelkie teorie spiskowe można wyrzucić do śmietnika. Uważam, że przyczyną katastrofy był błąd pilotów, którzy nie zareagowali bądź zareagowali niewłaściwie na wskazania urządzeń. A te, jak wiemy, były sprawne. 18 sekund przed katastrofą piloci zostali ostrzeżeni, że są za nisko. Mieli czas, by podnieść maszynę, ale tego nie zrobili. Dlaczego? Bo są beznadziejnie wyszkoleni. A winny jest cały system ich kształcenia. Powinni więcej ćwiczyć, zwłaszcza sytuacje awaryjne. Nikt nie wyciągnął wniosków z poprzedniej katastrofy w Mirosławcu, w której zginęło 20 osób. Sam fakt skompletowania załogi na kilka dni przed lotem świadczy o kondycji lotnictwa wojskowego. Przecież te informacje nie zostały wymyślone, pochodzą z zapisów z czarnych skrzynek przedstawionych na konferencji.
Gen. waldemar skrzypczak: Widziałem, jak zmuszano pilotów do lądowania
- Przyznaję, że bywałem świadkiem sytuacji, w których na pokładzie wahano się - lądować czy nie. Pamiętam jeden przypadek, gdy dowódca samolotu został przekonany przez przełożonego, że ma wylądować mimo swoich obiekcji. To był wojskowy przełożony, w stopniu generalskim... - mówił w jednym z wywiadów były dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak (54 l.). Według naszych informacji tym dowódcą był właśnie gen. Błasik.