"Super Express": - Co pani sądzi o najnowszym projekcie ustawy medialnej autorstwa PO?
Janina Jankowska: - Szkoda, że lekceważy się fakt, że od dłuższego czasu trwają prace nad społecznym projektem ustawy o radiofonii - projektem, który nie tylko obejmuje wąski zakres dotyczący mediów publicznych, ale także cały rynek medialny w kontekście czekającej nas cyfryzacji. Projekt powstały z inicjatywy Stowarzyszenia Wolnego Słowa zakłada również dostosowanie polskich mediów do dyrektyw unijnych. Gotowe założenia tzw. ramy prawne tego projektu przedstawialiśmy niedawno na konferencji prasowej, na którą przyszło dwóch dziennikarzy. Czyli polskie media kompletnie się tym nie zainteresowały.
- Rozumiem, że projekt Platformy - w przeciwieństwie do waszego - nie rozwiązuje wszystkich problemów rynku medialnego?
- Projekt PO jest wycinkowy. Próbuje regulować kilka kwestii dotyczących TVP i PR, ale brak mu rozwiązań całościowych, a takich właśnie potrzebuje Polska. Za rok czeka nas rewolucja medialna związana właśnie z likwidacją sygnału analogowego, cyfryzacją. W projekcie rządowym nie ma o tym ani słowa. Obawiam się, że obecny rząd, a także Sejm nie są w stanie ogarnąć tego problemu całościowo.
- W takim razie, po co jest ten projekt?
- To doraźny projekcik, który ma zapewnić Platformie polityczne przejęcie mediów publicznych. Sposób ich finansowania i zarządzania. Celem jest odsunięcie ludzi, którzy obecnie znajdują się w KRRiTV oraz zarządzają mediami publicznymi. Czyli przede wszystkim chodzi o wymianę personalną, a nie kwestie merytoryczne. Mnie polityczne aspekty nie interesują - ideą jest spojrzenie globalne, ujęcie wszystkich problemów medialnych. Zespół, który my powołaliśmy, jest ponad wszelkimi podziałami politycznymi. Jest w nim medioznawca Karol Jakubowicz, prezes SWW Mirosław Chojecki, były sędzia Trybunału Konstytucyjnego Wiesław Johann, były przewodniczący KRRiTV Juliusz Braun i były prezes TVP Jan Dworak.
- Jakie są główne wady merytoryczne rządowego projektu?
- Nie ma tego, co zakłada nasz projekt, czyli kontraktów publicznych. Proponowany Fundusz zadań publicznych ma zastąpić abonament. Czy wystarczy środków na finansowanie zadań mediów publicznych i projekty złożone przez stacje komercyjne? Czy ktoś obliczył, jakiego rzędu dochody uzyska się z podatku VAT odprowadzanego przez spółki medialne? To wielki znak zapytania. Jeśli głębiej zanalizuje się projekt PO, okaże się, że wszystkie decyzje odnośnie mediów publicznych oddaje się w ręce polityków, np. trzyosobową Radę Powierniczą wybiera Sejm. Czyli jest to tak pomyślane, żeby ci, którzy w tej chwili rządzą w kraju, mieli jednocześnie wpływ na finansowanie i ocenę mediów publicznych.
- Ale tego chyba nie da się uniknąć?
- Istota mediów publicznych polega na tym, że jeśli nawet są one powoływane mechanizmem politycznym, to prawo powinno je chronić przed uzależnieniem od bieżących czynników politycznych. W naszym projekcie zarządzający mediami publicznymi realizują podpisany z KRRiT kontrakt publiczny w formie wspólnie wynegocjowanej tzw. licencji programowej. Są rozliczani za program, ale nie przed politykami. W projekcie rządowym to nie jest jasne. U nas "licencja programowa", to nie tylko procentowa obecność koncertów, muzyki klasycznej, teatru i dyskusji o literaturze, ale wspólnie wynegocjowane kryteria misyjności. Media publiczne winny tak budować program, by pokazywać świat wartości, na którym zasadza się społeczeństwo obywatelskie. A to znaczy nie schlebiać gustom, ale uaktywniać, rzucać wyzwania. Zatem z jednej strony dać szansę rozwoju indywidualnego każdemu, a nie wybranemu targetowi, z drugiej zapewnić autentyczne współuczestnictwo obywateli w kształtowaniu opinii publicznej na temat ważnych dla całego społeczeństwa wydarzeń i decyzji władz centralnych i lokalnych. Taki efekt jest możliwy tylko wtedy, gdy partie polityczne wycofają się z wpływu na media publiczne.
- Było już wiele projektów reformy mediów publicznych...
- Nie było żadnych projektów, które by całościowo spojrzały na rynek medialny, była chaotyczna dyskusja, w której na ogół wypowiadały się osoby niekompetentne. Z poważnych założeń można wymienić chyba tylko propozycję "KIPA" - środowiska twórców medialnych i audiowizualnych, które siłą rzeczy patrzą z pozycji producentów telewizyjnych.
- Czyli w projekcie PO nie ma nic godnego uwagi?
- Oczywiście, projekt, sygnowany przez prof. Tadeusza Kowalskiego wycinkowo, bo tylko dotyka mediów publicznych, jest również projektem poważnym. Nowatorska zdawałoby się "licencja programowa" pojawiła się po raz pierwszy w słynnej ustawie "lub czasopisma... ". W niektórych założeniach tamta ustawa zresztą nie była taka zła. Licencja programowa oczywiście znajduje się także w naszym projekcie - tyle tylko, że my proponujemy obywatelski, partnerski stosunek ludzi mediów publicznych do władzy i zawieranie tzw. kontraktu publicznego, w którym media publiczne mają pewne zobowiązania programowe, ale te zobowiązania nie są polityczne.
- Pani była dziennikarką jeszcze w poprzednim systemie. Czym się różnią dzisiejsze media od PRL-owskich?
- Dziś - przy wielu wadach systemowych i moim często krytycznym stosunku do obecnych władz radia i telewizji - mamy autentyczny pluralizm, media są prawdziwie wolne. Oczywiście wszędzie są naciski ze strony biznesu, bo każde medium - także prywatne - jest od kogoś uzależnione. Jednak dzięki temu, że istnieją media komercyjne, media o bardzo różnych liniach programowych - media publiczne są częścią tej szerokiej panoramy. Bo jeśli nawet przyjmiemy, że dziś kierują się one prawicowym czy PiS-owskim punktem widzenia, to przecież stanowią uzupełnienie linii prezentowanej przez inne stacje. Tego, czego boję się najbardziej, że po wejściu w życie ustawy rządowej TVP stanie się kolejnym TVN-em sprzyjającym tej czy innej ekipie rządowej.
- No właśnie, pojawiają się zarzuty, że dzisiejsze media publiczne są zawłaszczone przez PiS, a przez to nieobiektywne...
- A czy TVN jest obiektywny? Przecież kibicuje PO. Z kolei Super Stacja sprzyja SLD. Każdy ma poglądy i nie ma czegoś takiego, jak obiektywizm w mediach. A Radio Maryja czy TOK FM? Przecież to są radia z tezą, tylko zupełnie odmienną. W momencie, kiedy Platforma podporządkuje sobie również media publiczne - do czego właśnie dąży - nastąpi unifikacja. To, o co dzisiaj Platforma z taką namiętnością walczy, tzn., żeby wszelkie przejawy PiS-owskiego myślenia wyrzucić z mediów publicznych, za chwilę może się skończyć całkowitą unifikacją, jeśli się patrzy szeroko na polski pejzaż medialny.
- Jak powinny wyglądać idealne media publiczne?
- Ja bym chciała, żebyśmy doprowadzili do sytuacji, w której politycy wycofają się z potrzeby posiadania mediów. I wtedy media dadzą sobie radę. Chodzi o to, żeby była wola polityczna, żeby ugrupowania rządzące nie uważały, że media publiczne im się należą. I żadna partia, włączając PiS, nie jest tu bez winy. Musimy stworzyć taką ustawę, która utrudniałaby politykom wpływ na media publiczne. Nowy projekt PO takiej pewności nie daje - nie ogranicza polityków w takim stopniu, w jakim bym sobie życzyła. Odwrotnie, daje furtki wejścia już nie tylko dla partii politycznych, ale przede wszystkim partii rządzących.
Janina Jankowska
Przewodnicząca Rady Programowej TVP, członek zarządu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i Stowarzyszenia Wolnego Słowa, reporter radiowy, w PRL związana z "drugim obiegiem", w stanie wojennym internowana. Ma 69 lat