"Super Express": - Po dwóch latach śledztwa prokuratura umorzyła sprawę nielegalnych działań służb za rządów PiS wobec dziennikarzy i polityków. Czuje pan ulgę?
Zbigniew Wassermann: - Mając czyste sumienie, spodziewałem się takiego zakończenia śledztwa. Zwróćmy uwagę, jak wiele spraw nagłaśnianych za naszych rządów kończy się umorzeniami. Histerię wokół PiS wytwarzano świadomie, na potrzeby kampanii wyborczej. Wmawiano wyborcom, że nasze rządy są zagrożeniem dla każdego obywatela. Bzdury takie jak ta o pukaniu do drzwi o 6 rano pozwoliły wygrać PO wybory, ale dziś ma poważne problemy z udowodnieniem zarzutów. Zaczęło się od sugestii ze strony anonimowych informatorów. W "Wyborczej" pełno było doniesień, jak to naruszamy prawo. Nic się nie potwierdziło.
- Platforma podkreśla, że podsłuchy to niejedyna sprawa
- O pozostałe też jestem spokojny. Co więcej - doszło tu do odwrócenia ról. PO zarzucała, że PiS wykorzystywał służby do celów politycznych. Tymczasem sama to robi! Służby nadzorowane przez premiera Tuska rzucają podejrzenia na PiS. Zwróćmy uwagę, że właśnie one zawiadamiały prokuraturę o rzekomych przestępstwach. Szef ABW Krzysztof Bondaryk ogłaszał, że audyt rządów PiS ujawnia olbrzymie nieprawidłowości. To było ewidentne wprowadzenie w błąd Sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych i całego Sejmu. Służby wykorzystano do uprawdopodabniania tez z kampanii wyborczej.
- Skoro politycy PiS czują się niewinni, powinni udać się do sądu.
- Nie wykluczam spraw o zniesławienie. Możemy mieć jednak do czynienia z czymś poważniejszym. Być może zachodzi tu sytuacja wprowadzania organów ścigania w błąd. Politycy PO mogli zawiadamiać prokuraturę o nieistniejących przestępstwach. Mam nadzieję, że był to tylko brak profesjonalizmu i nadzoru nad służbami. Nie chcę nawet myśleć, że mogło to być świadome działanie premiera bądź ministrów.
Zbigniew Wassermann
Prawnik, prokurator, poseł PiS, w latach 2005-2007 minister i koordynator służb specjalnych w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego