Na podkarpackiej autostradzie miał miejsce niecodzienny wypadek. Na 616 km doszło do zderzenia skutera z samochodem dostawczym. Kierujący skuterem 44 -letni Mariusz K. z Przemyśla nie zauważył stojącego na poboczu samochodu dostawczego służby drogowej i uderzył w jego tył. –Kiedy na miejscu pojawili się strażacy poszkodowany kierowca cały czas był przytomny. Uskarżał się na bóle brzucha jednak po przetransportowaniu go do karetki stracił przytomność i musiał być reanimowany- mówił kpt. Marcin Lachnik, KP PSP w Przeworsku. Strażacy zarówno z Państwowej Straży Pożarnej jak i z jednostki Ochotniczej, którzy przybyli na miejsce jako pierwsi ratowali mężczyznę przez około czterdzieści min., bo ktoś wysłał karetkę w złe miejsce.
Do miejsca gdzie miał wypadek z najbliższego postoju karetek jest zaledwie kilka minut. Jednak ta miała jechać około czterdzieści minut! Mężczyzna zmarł w szpitalu.
Tłumaczenie służb odpowiedzialnych za wysłanie pomocy medycznej szokuje. W rzeszowskim Centrum Powiadamiania Ratunkowego usłyszeliśmy, że organ przy którym działa Centrala Podkarpackiego numeru 112 podjął reakcję natychmiast - Zgłoszenie dot. wypadku mężczyzny na autostradzie w dniu 20.07.2018r. zostało przyjęte przez Centrum Powiadamiania Ratunkowego w Rzeszowie ( nr alarmowy 112) o godz. 11.03. Poprzez formatki zostały niezwłocznie poinformowane służby: dyspozytornia medyczna w Przemyślu, Policja i Straż Pożarna. W sprawie wypadku prowadzone jest dochodzenie przez KPP w Przeworsku . Pytanie o zadysponowanie zespołu ratownictwa medycznego na miejsce zdarzenia proszę kierować do Wojewódzkiego Szpitala im. Św. Ojca Pio w Przemyślu, pod którego podlega dyspozytornia medyczna w Przemyślu. Dyspozytornia ta przyjęła zgłoszenie i zadysponowała zespół-powiedziała Małgorzata Waksmundzka-Szarek Rzecznik Prasowy Wojewody Podkarpackiego.
Z przemyskiego szpitala przyszła lakoniczna odpowiedź, która również nic nie wyjaśnia -Informujemy, że na dzień dzisiejszy sprawa jest wyjaśniana wewnętrznie.
Kto popełnił błąd i czy to mogło kosztować życie czterdziestoczteroletniego mężczyzny? Na te pytania próżno szukać odpowiedzi w instytucjach, które są odpowiedzialne za ratowanie życia i pomoc w nagłych wypadkach.