"Super Express": - Litewski dziennik "Verslo Żinios" poinformował o planach restytucji mienia żydowskiego znacjonalizowanego w czasach radzieckich. Według gazety ma to nastąpić do 2020 roku. Co pan na to?
Vytautas Landsbergis: - Trzeba tu rozróżnić dwie sprawy. Pierwsza rzecz to mienie należące kiedyś do żydowskich organizacji religijnych. I jego restytucję zakładało prawo, które uchwaliliśmy już w 1990 roku. Kwestia zwrotu była jednak nadmiernie przeciągana, z jednej strony z powodu sporów między organizacjami żydowskimi, z drugiej - z braku niezbędnej dokumentacji. I dziś chodzi o doprecyzowanie tej ustawy pod kątem zwrotu tego majątku lub rekompensaty. Muszę powiedzieć, że nie boimy się tego, ponieważ my również chcemy wreszcie doprowadzić tę sprawę do końca. Inną sprawą jest natomiast restytucja mienia prywatnego, którego domagają się teraz niektóre środowiska żydowskie. Republika Litewska nie ma możliwości przeprowadzenia takiego zwrotu, szczególnie w krótkim terminie. Przede wszystkim nie widzę powodu do brutalnych nacisków i ataków propagandowych, jakie mają obecnie miejsce, np. w wykonaniu brytyjskiego dziennika "The Times", który wysuwa niedorzeczne oskarżenia wobec Polaków.
- Niedawno Kongres USA uchwalił rezolucję obligującą władze amerykańskie do wywierania stałego nacisku na Litwę i Polskę w sprawie zwrotu mienia żydowskiego. Nie chodzi tylko o nieruchomości, ale również o dzieła sztuki czy akcje. Czy takie roszczenia uważa pan za uzasadnione, sprawiedliwe?
- U zarania niepodległej Litwy, kiedy zaczęliśmy zajmować się sprawą restytucji mienia, po szerokich dyskusjach ustaliliśmy, że musimy ograniczyć się do zwrotu nieruchomości i na pewno restytucja mienia nie obejmie akcji giełdowych. Tu dotykamy sprawy chyba najważniejszej - skali roszczeń. Bo gdyby np. Litwini zaczęli domagać się wypłaty rekompensat za majątki utracone w trakcie wojny, dotyczyłoby to wszystkich obywateli, nie tylko tych wyznania mojżeszowego.
- Wielokrotnie zapomina się również o jeszcze jednej sprawie: że Żydzi byli przecież obywatelami konkretnych państw - a więc np. Litwy, Polski...
- Owszem. Nie jest sprawiedliwą sytuacja, gdy stawia się sprawę zwrotu mienia według kryterium narodowościowego, a nie według np. powiązań rodzinnych. Jeżeli ktoś zażądałby zwrotu akcji giełdowych tylko właścicielom jednej narodowości, byłoby to oczywiście dyskryminacją wobec innych.
- Polski historyk Wojciech Roszkowski na łamach "Super Expressu" podkreślił, że przecież zabór tego mienia nastąpił w okresie, w którym Polska była okupowana przez Hitlera, Stalina, potem wskutek Jałty mieliśmy pół wieku komunizmu i w związku z tym polski podatnik nie może teraz brać odpowiedzialności za nie swoje winy. To samo dotyczy przecież Litwy.
- Przede wszystkim na Litwę napadł i później okupował ją Związek Radziecki, dopiero później III Rzesza. I wyniszczanie ludności w naszym kraju, również narodowości żydowskiej, zaczęło się od okupacji sowieckiej. Logiczne byłoby zatem domaganie się odszkodowań od Rosji.
- Ale roszczenia kierowane są nie pod adresem Niemiec i Rosji, tylko Litwy, Polski. Czy zatem jesteśmy właściwym adresatem?
- Mam wrażenie, że na Litwie nie mamy trudności ze społecznością żydowską i organizacjami żydowskimi. Oni wiedzą, co się stało wiele lat temu, kto był katem, kto ofiarą. Natomiast organizacje zza oceanu takiej wiedzy nie mają, ale używają niewybrednej propagandy, jakoby Litwa wymordowała w czasie wojny Żydów. A przecież nie było wtedy Litwy, byli Sowieci, byli Niemcy. A więc tak naprawdę ci, którzy dziś wysuwają roszczenia majątkowe, powinni rozmawiać z tymi dwoma państwami.