- Sprawiedliwość zwyciężyła - cieszy się Roman T., ojciec Kuby, który nazajutrz po skandalicznym zachowaniu duchownego zawiadomił śledczych. Cieszy się, że sąd odwoławczy podtrzymał wyrok sądu pierwszej instancji i pleban poniesie karę za swój czyn. - Niestety, zapewne grzywnę zapłaci z pieniędzy parafian, bo władzom kościelnym nawet nie przyszło do głowy, żeby go stąd zabrać. Takie to już ich miłosierdzie. W każdym razie moja noga już w tym kościele nie postanie - dodaje.
Do ataku księdza na bezbronne dziecko doszło w czasie mszy ponad dwa lata temu. Podczas podawania komunii 10-letniemu wówczas Kubie księdzu wypadła z ręki hostia. Chłopiec w naturalnym odruchu pomocy chciał ją podnieść. To tak rozsierdziło plebana, że otwartą dłonią spoliczkował dziecko. Chłopiec wybiegł z kościoła z płaczem.
Na reakcję parafian nie trzeba było długo czekać. Przed kościołem zorganizowali protest i zaczęli zbierać podpisy pod petycją o odwołanie księdza. Niestety, na próżno. Tymczasem proboszcz szedł w zaparte. Podczas rozpraw sądowych nie przyznawał się do winy, a na stronach parafii opublikował oświadczenie: "W czasie rozdawania komunii św. upuściłem komunikant, który spadł na posadzkę. Schyliłem się szybko, by nikt nie nadepnął, by nie doszło do profanacji. Schyliło się również dziecko, które odsunąłem ręką, by osobiście podnieść Najświętszą Hostię. To był mój obowiązek jako szafarza sakramentu...".
Sąd mu jednak nie uwierzył, ale przełożeni najwyraźniej odpuścili.
Zobacz: Biedroń kibicuje posłance PiS, która mówiła o deportacji ateistów