Przed Adrianem drżało całe gimnazjum. - Niektórzy uczniowie zamiast iść do szkoły, uciekali na wagary, żeby tylko nie spotkać swojego oprawcy - mówi podkomisarz Joanna Szczęsna z pabianickiej policji. - Było to dla nich choć chwilowe rozwiązanie kłopotów.
O niesfornym 16-latku doskonale wiedzieli nauczyciele i dyrektor szkoły Grzegorz Hanke.
- Był pod stałą opieką pedagogów - tłumaczy dyrektor. - Po każdym jego wybryku przeprowadzaliśmy z nim rozmowy wychowawcze.
Ale Adrian S. najwyraźniej nic sobie z nich nie robił. - Konflikt między nim a pozostałymi uczniami zamiast maleć, z dnia na dzień przybierał coraz większe rozmiary - opisuje Szczęsna.
Kiedy na początku listopada Adrian S. wspólnie ze swoim młodszym, chodzącym do tej samej szkoły bratem Sebastianem (14 l.) pobili 14-letniego chłopca, jego ojciec zgłosił sprawę policji.
- Wtedy wyszło na jaw, do jakiej skali urosły przestępcze zachowania 16-latka - mówi Joanna Szczęsna. - Usiłowania wymuszeń rozbójniczych, pobicia i molestowanie seksualne niektórych uczennic to tylko wycinek jego poczynań. Totalnie dezorganizuje pracę podczas lekcji, bluźni na kolegów, nauczycieli, nie robiąc sobie nic z tego, a jego pogłębiająca się demoralizacja przejawia cechy bandytyzmu.
Policjanci przekazali całą dokumentację do sądu rodzinnego, który zdecyduje, czy Adrian S. trafi do placówki wychowawczej. Na razie przestał się pojawiać w szkole.
Wiedzieliśmy o jego wybrykach
Nauczyciele starali się jak mogli, aby utemperować rozwydrzonego szesnastolatka. – Był pod stałą opieką pedagogów szkolnych. Po każdym jego wybryku przeprowadzaliśmy z nim rozmowy wychowawcze – tłumaczy Grzegorz Hanke, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Pabianicach. Ale do Adriana S. nic nie docierało. Dalej był szkolnym bandytą.