Ofiarę pijanego kierowcy pożegnały jej zrozpaczone córki oraz rodzice, przyjaciele i sąsiedzi.
Wioletta Pawińska z córkami, Julią (14 l.) i Natalką (7 l.), pół roku temu wyjechała z rodzinnej wsi Lipowo na Podlasiu do Skawy. W górach miała zadbać o zdrowie młodszej z dziewczynek.
W dniu, w którym doszło do tragedii, szły właśnie do sklepu. Kompletnie pijany Kamil S. (23 l.) wjechał w nie rozpędzonym BMW. 40-latka w ostatniej chwili odepchnęła córki do przydrożnego rowu, ratując im życie. Sama jednak zmarła po przewiezieniu do szpitala.
Przeczytaj też: To Kamil S. zabił Wiolettę Pawińską. Pijany gnoju! Zabiłeś dzieciom mamę!
Ostatnie pożegnanie Wioletty Pawińskiej odbyło się w kościele w Studzienicznej koło Augustowa.
- Wierzymy, że Wioletta, choć inaczej, to jednak nadal będzie troszczyć się o swoje dzieci - mówił ksiądz celebrujący nabożeństwo żałobne. - Módlmy się o dar trzeźwości w naszym narodzie - dodał.