Policja objęła ochroną dwoje dzieci "odwróconego" gangstera - 9-letniego chłopca i 14-letnią dziewczynkę - dopiero po zastrzeleniu jego żony. Wczoraj podczas pogrzebu aż roiło się od rosłych tajniaków z długimi lufami karabinów maszynowych wystającymi spod kurtek. "Bajbus" nie uczestniczył w ceremonii. - Jego obecność byłaby zbyt ryzykowna. Teraz musimy już dmuchać na zimne - powiedział nam jeden ze stołecznych policjantów.
Anna M. została zastrzelona 10 stycznia o godz. 6 rano naprzeciwko swojego domu. To była typowa gangsterska egzekucja. Morderca strzelił kobiecie kilka razy w plecy. Zmarła nie odzyskawszy przytomności na izbie przyjęć wołomińskiego szpitala.
- Ania zginęła przez swojego męża i przez jego ciemne interesy. Szkoda kobiety - powiedział nam sąsiad rodziny M.
Krzysztof M., "Bajbus", który od dwóch lat siedzi w więzieniu, zdecydował się zeznawać przeciwko swoim kolegom z mafii mokotowskiej. Wcześniej sam kierował jedną z podgrup handlującą narkotykami i napadającą na tiry oraz hurtownie. Spowiedź "Bajbusa" może na długie lata wsadzić za kratki wielu bandytów. Zabicie jego żony miało być dla niego ostrzeżeniem, a okazało się zemstą.
"Super Express" dowiedział się, że kilka dni temu skruszony gangster mimo wszystko złożył obszerne zeznania w prokuraturze i nadal zamierza współpracować z Centralnym Biurem Śledczym.