Już na godzinę przed pogrzebem pod kościołem pw. św. Karola Boromeusza na Powązkach zbierali się pierwsi ludzie, chcący towarzyszyć w ostatniej drodze zmarłemu aktorowi. Aby dostać się do świątyni trzeba było stać nawet i pół godziny w kolejce.
Oprócz tłumu wielbicieli talentu Kolbergera i byłej żony Anny Romantowskiej (61 l.), nie zabrakło jego przyjaciół i kolegów po fachu. Pojawili się m.in. Anna Seniuk (69 l.), Joanna Szczepkowska (58 l.), Daniel Olbrychski (66 l.), Jan Englert (68 l.), Jerzy Zelnik (66 l.), Piotr Adamczyk (38 l.), Małgorzata Braunek (64 l.), Magdalena Zawadzka (67 l.), Ewa Ziętek (58 l.), Ignacy Gogolewski (80 l.), Ryszard Rembiszewski (64 l.),
Patrz też: Krzysztof Kolberger - Miał układ z Panem Bogiem i do końca zachował pogodę ducha
Mszę świętą celebrowało aż 17 księży. Przewodniczył jej ks. Adam Boniecki (77 l.).
- Pokazał, że choć w cieniu śmierci, można żyć pięknie. On nas nauczył, nie tyle jak umierać, ale jak żyć – mówił Boniecki stojąc nad skromną, jasną trumną.
Kolbergera zmarł w miniony poniedziałek, bezpośrednią przyczyna była niewydolność krążenia. Jednak od 20 lat walczył z nowotworem. Najpierw wykryto u niego raka nerki, po operacji dawano mu 5 procent szans na przeżycie. W 2006 r. nowotwór dał o sobie znać ponownie. Tym razem trzustkę. Choroba nie dawała za wygraną i nastąpiły kolejne przerzuty. Na domiar złego zachorował na cukrzycę. Kolberger jednak ciągle się nie poddawał. Przez te lata przyjaciele mówili o nim, że ma układ z Bogiem, bo to cud że żyje...
Aktor został odznaczony pośmiertnie przez Prezydenta RP Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
>>> Komentarze-kondolencje dla rodziny Krzysztofa Kolbergera