Byli parą od czterech lat. W nocy z 31 grudnia 2010 na 1 stycznia 2011 roku wspólnie ze znajomymi bawili się na imprezie sylwestrowej w swoim mieszkaniu. Tragiczne wydarzenia rozegrały się około godziny 1.30 w nocy. - Jeden z naszych znajomych powiedział Jackowi, że się z nim obściskiwałam - mówiła Magdalena K. - To była nieprawda, ale Jacek bardzo się zdenerwował. Próbowałam go uspokoić, jednak on poszedł do kuchni po nóż, a potem uderzył mnie nim w klatkę piersiową. Po wszystkim część gości wyszła, a Jacek nadal imprezował, aż zasnął. Ja czułam się coraz gorzej. Traciłam przytomność. Nie mogłam go dobudzić, więc poszłam po pomoc do sąsiada. On wezwał karetkę - opisywała.
Lekarze w ostatniej chwili uratowali kobiecie życie. Jeszcze tej samej nocy trafiła na stół operacyjny, a Jacek M. do aresztu. Właśnie rozpoczął się jego proces. Jest oskarżony o usiłowanie zabójstwa. Grozi mu dożywocie. Gdy prokurator odczytywał akt oskarżenia, słuchał go z kamienną twarzą, ale kiedy zaczął składać zeznania, rozpłakał się.
- Nie wiem, jak to się stało, że ją dźgnąłem. Byłem o nią bardzo zazdrosny - szlochał na ławie oskarżonych. - Cały czas bardzo ją kocham. Zrobiłbym wszystko, by cofnąć czas i nie dopuścić do tego, co się stało. Magda, bardzo cię kocham. Przepraszam za to wszystko - zapewniał.
Kobieta przeprosiny przyjęła. - Nadal jesteśmy parą - stwierdziła.