Poziom bestialstwa tej zbrodni przyprawił o mdłości nawet najbardziej zaprawionych kryminalnych. Ciało, które policja znalazła w piwnicy niepozornego domu, nie miało głowy ani obu rąk. Dopiero bardzo drobiazgowe śledztwo wykazało, że pozostałe "kawałki" nieszczęśnika porzucone były w innej miejscowości!
Poziom zmasakrowania zwłok bardzo utrudniał identyfikację, ale policyjnym technikom udało się ustalić, że należały do Adama R. Mieszkał sam i leczył się z problemów psychicznych. Ale nie miał żadnych wrogów. Z pozoru.
Bo dzięki zabezpieczonym na miejscu potwornej kaźni śladom policji udało się dotrzeć do Mirosława R. z pobliskich Giltajn. Sąsiedzi zamordowanego Adama znali go i nie mieli o nim najlepszej opinii. Krążyły plotki na temat jego wcześniejszych przestępstw.
Jedno jest pewne - to on zamordował Adama. Przyznał się do tego policji! I podał koszmarny powód swojej straszliwej zbrodni - Adam okłamał go i często denerwował swoim zachowaniem. I to wystarczyło, aby go brutalnie zarżnąć!
Co więcej, na tym mordzie bestia nie chciała poprzestać. - Odpowie za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem oraz za próbę zabójstwa kobiety - mówi nam st. sierż. Izabela Niedźwiedzka-Pardela z komendy w Olsztynie.
Udało nam się dowiedzieć, że owa kobieta - Kinga K. - była pierwsza na celowniku mordercy. Kiedy jej nie dopadł, poszedł rozprawić się z Adamem R. Okoliczni mieszkańcy opowiadają, że morderca miał swoją "listę śmierci", na której było nawet dwanaście nazwisk. Całe szczęście, że został ujęty!