- Gramy co trzy dni i byłem już psychicznie zmęczony. Były chwile, gdy zaatakowałem, ale ręka odmawiała posłuszeństwa. Na szczęście w tym meczu znowu poczułem głód siatkówki. Pomogło to, że trener Santili dał mi odpocząć w rewanżowym meczu Challenge Cup z Sisley Trevis (3:1) - tłumaczy swą świetną grę Robert Prygiel (33 l.).
Teraz ekipę z Jastrzębia czekają znacznie trudniejsze zadanie. W środę rewanż Pucharu Polski ze Skrą Bełchatów, później spotkanie z mistrzem Polski w lidze i...
- Final Four Challenge Cup (21-22 marca) - marzy Prygiel. - Jest szansa, by jako drugi zespół w Polsce (po Płomieniu Milowice - red.) zdobyć europejskie trofeum. Rywal w półfinale - rumuński Tomis Konstanca - jest w naszym zasięgu.