Ewa Milewicz jest nie tylko publicystką "GW", ale przede wszystkim osobą, która działała w podziemiu i przyczyniła się do zmiany ustroju w Polsce. Nie dziwię się, że wiele razy krytykowała Lecha Wałęsę, gdy był prezydentem, a teraz w ramach protestu oddaje order prezydentowi Kaczyńskiemu. Najwyraźniej poczuła się urażona tym, że przedwczoraj pan prezydent odznaczył tych, którzy walczą z Wałęsą, między innymi Janusza Kurtykę. Prezes IPN orzekł przecież, że Lech Wałęsa był agentem i za swoją działalność brał pieniądze.
Wśród uhonorowanych był również Piotr Gontarczyk, który razem ze Sławomirem Cenckiewiczem napisał książkę o tej rzekomej agenturalnej przeszłości szefa NSZZ "Solidarność". Odznaczenie otrzymał też Jan Żaryn, autor wstępu do książki o księdzu Jerzym Popiełuszce, w której zlustrowano także tych księży, którzy nie mieli nic wspólnego z kapelanem Solidarności.
Ciekawe, że pan prezydent nie uhonorował Antoniego Dudka czy prof. Andrzeja Paczkowskiego. Ja traktuję to jako pewien rodzaj demonstracji. Uważam jednak, że nawet takimi gestami prezydent nie wymaże z kart historii Lecha Wałęsy. Historycy IPN mogliby wreszcie napisać taką historię życia Wałęsy, w której byłaby mowa o tym, jak walczył z poprzednim ustrojem i jak wiele dla nas wszystkich osiągnął.
Przyznam też, iż mój sprzeciw wywołała opinia Andrzeja Gwiazdy, nominata pana prezydenta do kolegium IPN, która ukazała się we wczorajszym "Super Expressie". Znam poglądy pana Gwiazdy, ale porównanie Tadeusza Mazowieckiego do Cyrankiewicza jest po prostu wstrząsające. Ciekawe, czy to stwierdzenie wstrząsnęło też Lechem Kaczyńskim. Zastanawia mnie, czy pan prezydent się z tym zgadza i uważa, że skoro w Polsce mamy ustrój demokratyczny, to już wszystko wolno.
Monika Olejnik
Publicystka Radia Zet i TVN