Ciało kobiety z poderżniętym gardłem leżało przy aucie stojącym przy leśnej drodze. Mężczyzna wisiał na drzewie kilkanaście metrów dalej. Obok niego był zakrwawiony nóż.
Policja wciąż stara się dotrzeć do prawdy o makabrycznych wydarzeniach na skraju lasu w Malewszczyźnie pod Józefowem (woj. lubelskie). Nikt, ani bliscy kochanków, ani nawet śledczy, nie potrafią zrozumieć, dlaczego Ryszard B. rzucił się na swoją wybrankę, nożem podciął jej gardło, a później powiesił się na drzewie. - Nic nie wskazuje na udział osób trzecich w zdarzeniu - mówi prokurator Romuald Sitarz z Prokuratury Okręgowej w Zamościu. - Kobieta umarła na skutek wykrwawienia, gdy ktoś ostrym narzędziem podciął jej gardło - dodaje. Niestety, nawet prokuraturze nie udało się ustalić, jak poważny musiał być powód awantury między kochankami, że doszło do takiej tragedii.
Sprawa jest o tyle zagadkowa, że Renata i Ryszard byli na pozór idealną parą.
Zanim trafili na siebie, los ich nie oszczędzał. Ona pracowała w banku w Zamościu, sama wychowywała dwoje dzieci, bo od kilku lat była w separacji z mężem. Marzyła o wielkiej miłości. Gdy spotkała na swej drodze Ryszarda, zakochała się w nim bez pamięci. Mężczyzna miał romantyczną duszę. W Stanisławowie, małej wsi pod Józefowem, pracował w szkole jako nauczyciel muzyki i plastyki.
- Umiał grać na wszystkim, także na czułych strunach kobiecego serca - opowiada jego kolega z rodzinnej wsi. Ryszard też szukał kogoś, kto mógłby dzielić z nim wieczory i poranki. Z żoną rozstał się jakiś czas temu, sam wychowywał troje dzieci. Był zakochany do szaleństwa w swej nowej miłości.
- Szczęście tryskało mu z oczu - kręcą głową sąsiedzi mężczyzny, nie dowierzając tragedii.