Babcia wyrodnego wnuczka, Lucyna K. (76 l.), mieszkała z razem z nim w jednym z łódzkich wieżowców. Kobieta złego słowa nie pozwoliła powiedzieć na swojego Pawełka, mimo że przeżywała z nim prawdziwe piekło. Bo zwyrodniały młodzian wielokrotnie ją bił. Trafił nawet z tego powodu do więzienia. Ale gdy wyszedł zza krat, znów wrócił do babci. Starsza kobieta zlitowała się nad biednym wnuczkiem i po raz kolejny przyjęła go pod swój dach. Szybko okazało się, że swojej dobroduszności starsza pani o mały włos nie przypłaciła życiem.
Przeczytaj koniecznie: Desperat strzelił sobie w głowę, ta sama kula zabiła jego żonę
Jak ustaliła prokuratura, którejś nocy Paweł O. zaatakował babcię. Najpierw dotkliwie ją pobił, a gdy leżała na podłodze, mężczyzna wziął do ręki trzy noże. - Teraz będę cię powoli zarzynał - miał powiedzieć kobiecie.
Zwyrodnialec przecinał jej szyję i patrzył, jak babcia się wykrwawia. Kobieta nie była nawet w stanie wezwać na pomoc sąsiadów. Gdy Paweł O. był już pewien, że babcia nie przeżyje jego bestialskiego ataku, wyszedł z mieszkania i poszedł do znajomych pić. Tymczasem Lucyna K. ostatkiem sił wykręciła numer 112. Dodzwoniła się do dyżurnego policji. Charcząc opowiedziała o tym, jaki koszmar zgotował jej Paweł O. Lekarze uratowali jej życie, a okrutny wnuk tego samego dnia wpadł w policyjne sidła.
Mężczyzna stanął przed sądem. - Babcia mnie denerwowała, bo mlaskała w taki obrzydliwy sposób - mówił przed sądem. Teraz za usiłowanie zabójstwa Pawłowi O. grozi dożywocie.