Pani Kasia leczyła się u lekarza rodzinnego, bo dokuczał jej ból brzucha. Doktor podejrzewał, że ma chorą trzustkę. Bardzo to przeżywała, myśląc, że to nowotwór. Dostała skierowanie do sokołowskiego szpitala. W izbie przyjęć stawiła się z samego rana. Pobrano jej krew i czekała na gastroskopię.
Była bardzo niespokojna. Wieczorem gdzieś zniknęła. Przed południem została znaleziona kilometr od szpitala w kałuży krwi. Miała podcięte żyły i poderżnięte gardło. Posłużyła się szyjką zbitej butelki. Zostawiła list pożegnalny. Po sekcji zwłok okazało się, że wcale nie była śmiertelnie chora.
Zobacz: Wypadek w Wólce Bałtowskiej. Kierowca zabił nastolatka i uciekł z miejsca zdarzenia
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail