Do tej pory Artur M. znany był z dużej wady wzroku i z tego, że nader rzadko chodził do szkoły. Pragnął większej sławy. Kilka dni temu uraczył się tanim winem. Rozochocony dobrał się do samochodu rodziców, których nie było w domu. Ruszył z fantazją, chociaż koślawo. Kilka razy zaliczył pobocze, ale gnał dalej. To musiało się źle skończyć.
Na pustej drodze natknął się na rowerzystkę. Jadwiga Szeląg (68 l.) wracała właśnie do domu z kościoła. Rozpędzony samochód uderzył kobietę. Odbiła się od szyby, upadła na ziemię. Pijany chłopak dodał tylko gazu.
- Teściowa mi powiedziała, że był wypadek, a kierowca uciekł. Jestem sołtysem, odpowiadam za wieś. Wsiadłam więc do auta, ruszyłam za piratem. Zobaczyłam go w lesie. Chłopak był pijany. Zapakowałam go do samochodu i wróciłam na miejsce wypadku. Byli już policjanci i karetka. Więc go oddałam w ręce stróżów prawa - mówi Anna Grabowska. Jadwiga Szeląg w ciężkim stanie trafiła na oddział neurochirurgiczny szpitala we Włocławku. Jest nieprzytomna. Lekarze walczą o jej życie.
Artur M. miał ponad promil alkoholu we krwi. Jego sprawą zajmuje się sąd rodzinny. Na razie na wniosek policji i prokuratury najbliższe trzy miesiące spędzi w ośrodku dla nieletnich.