Ciężko wzdycha, kiedy mówi o Agnieszce (41 l.). - To była jedyna kobieta w moim życiu, w moim sercu, w moich ramionach i w moim łóżku. Wciąż nie jest mi obojętna – zapewnia, chociaż wie, że na zawsze ją stracił.
Przez lata mieszkali pod jednym dachem – on, stary kawaler i jego brat z żoną. - Przyjąłem ich, bo nie mieli gdzie się podziać. Zapłaciłem za ich ślub, potem ich utrzymywałem, bo Boguś lubił wypić i do domu niewiele przynosił. A jak się awanturował, to brałem w obronę Agnieszkę. I tak któregoś dnia wylądowaliśmy w łóżku. Raz, potem drugi, trzeci. On często wyjeżdżał, okazji nie brakowało – opowiada Zbigniew.
Ten romans kwitł przez 18 lat. Czy Bogusław wiedział, że brat sypia z jego żoną? - Chyba się domyślał, ale nie reagował. Może się bał, że jak się postawi to przestanę ich utrzymywać? - zastanawia się Zbigniew.
W tym trójkącie przyszły na świat dzieci. Bogusław wolał wierzyć, że to jego, a Agnieszka go w tym utwierdzała. Tylko Zbigniew cierpiał, gdy jego synowie mówili do niego „wujku”. Miał ze szwagierką umowę, że nigdy nie wyjawią prawdy o ich związku, ale denerwował się, gdy Bogusław źle traktował chłopców. Nie mógł patrzeć jak ich karci. - I w końcu postanowiłem odkryć karty – mówi.
Zrobił badania genetyczne, z których jednoznacznie wynika, że chłopcy są jego. Skutek? Agnieszka z mężem i młodszym synem wynieśli się z jego domu. - On dalej nie wierzy, wysyła mnie do psychiatryka, a ona zaprzecza, że ze mną sypiała. Istny dom wariatów – mówi Zbigniew. Chciał założyć bratu sprawę o zaprzeczenie ojcostwa, ale ustawowe terminy dawno minęły. - Dla mnie najważniejsze są moje dzieci. Oddam im wszystko. Starszy już ze mną mieszka, a młodszy może kiedyś zrozumie i pokocha mnie jak ojca...