Helena Wywłoka (77 l.) trzęsie się ze złości i jednocześnie ociera łzy, kiedy wspomina swoją ulubioną kurę Alinkę. Buntownicza kokoszka lubiła chadzać własnymi drogami. Zdarzało się jej też pokonywać płot i wskakiwać na podwórko sąsiada Damiana O.
- Od zawsze wiedziałam, że ten chłopak to gorączka i nie wiadomo, co mu do głowy strzeli! Jak tylko widziałam Alinkę przechodzącą przez płot, natychmiast po nią biegłam. To była bardzo dobra kura. Codziennie się niosła. Młoda, mogła jeszcze pożyć. I taka przyjacielska! Kiedyś Alinka przeszła do niego, a on na moich oczach wybiegł i na śmierć skopał ją! - wspomina Helena Wywłoka. - Choć był już wieczór, zabrałam zwłoki Alinki i pojechałam na policję. Opowiedziałam wszystko. Oni przyjęli zawiadomienie i nic! - dodaje.
Kura nie trafiła do garnka, bo nie godzi się jeść przyjaciela. Pani Helena pochowała ją godnie zaraz po wizycie na komisariacie. Później konflikt narastał. - Sąsiad strzelał w stronę mojego domu. Są ślady po śrucie na ścianie, pokazywałam je policji. Ten Damianek ma wiatrówkę, chciał wykończyć resztę mojego drobiu! Tak zaginęły trzy inne kurczaki. Bandytyzm w biały dzień! A ostatnio zwyzywał mnie od k...! Tego nie zniosę! Ja porządna zawsze byłam, nikomu za pieniądze nie dawałam! - denerwuje się staruszka. Policja w Jarosławiu, owszem, przyjęła zawiadomienie dotyczące śmierci kury, ale zarzutów nikomu nie postawiono z powodu braku dowodów.
Sąsiad staruszki nie był zanadto rozmowny. Przez drzwi rzucił tylko siarczyste: Wyp...! Kto wie, co stanie się dalej w tej sąsiedzkiej, zajadłej wojnie. Pojednawczy rosół raczej nie wchodzi w grę.
Zobacz także: DRAMAT w łódzkim. 9-letni chłopiec dotkliwie pogryziony przez psa