Do dramatycznych wydarzeń doszło 30 października 2017 r. w miejscowości Lipiny pod Hajnówką (woj. podlaskie). Do domu Mariana S. (+41 l.) przyszło kilku kolegów, wśród nich Karol K. (37 l.). Mężczyźni raczyli się piwem i samogonem. Marian zaczął rozpamiętywać rozstanie z konkubiną i dwójką ich dzieci, do którego doszło przed ponad rokiem. Zwierzył się też kompanom, że myśli z tego powodu o odebraniu sobie życia, ale brakuje mu odwagi. W pewnej chwili wyjął z ukrycia przechowywany jeszcze przez jego dziadka karabin mauzer z II wojny światowej i wręczył go Karolowi, z którym znał się od dziecka. Usiadł naprzeciw niego na podłodze i powiedział:
– Strzel raz, ale konkretnie, żebym nie męczył się w szpitalu. – Chcesz tego? – zapytał Karol. – Dawaj – potwierdził stanowczo Marian. – Na pewno? – upewnił się jeszcze 37-latek, a gdy usłyszał „tak”, wypalił z karabinu.
Oddany z bliskiej odległości strzał zmasakrował głowę 41-latka. Koledzy od kieliszka uciekli w popłochu. Na miejscu został tylko Karol. Zagrzebał mauzera w stercie trocin w przydomowej stolarni i dopiero wtedy zrozumiał, co tak naprawdę zrobił. Zeznał potem w śledztwie, że myślał nawet o samobójstwie. Nie uciekał. Gdy na miejsce przyjechali policjanci, położył się na ziemi i spokojnie oddał w ich ręce.
Przed sądem przyznał się do zastrzelenia przyjaciela. Odmówił składania wyjaśnień i jego zeznania zostały odczytane z dokumentów zebranych w śledztwie. – Żałuję tego, co się stało. Spełniłem tylko prośbę Mariana. Drugi raz nie zrobiłbym tego – powiedział tylko na swoją obronę. Za tę nietypową koleżeńską przysługę grozi mu dożywotnia odsiadka w więzieniu.