Podlaskie: Zmielił żonę w maszynce do mięsa?

Po trwającym 10 lat śledztwie mężczyzna stanął przed sądem w Łomży, jednakże nie będzie łatwo dowieść jego winy, bo ciała żony wciąż nie odnaleziono. Czy morderca zmełł zwłoki kobiety w maszynie do mięsa? - Miał taką możliwość i byłby do tego zdolny - mówi o swoim zięciu matka zaginionej Grażyna Siwik (56 l.).

Przeczytaj koniecznie: Podkarpackie: Mordowali piłą mechaniczną (ZDJĘCIA)

9 czerwca tego roku minie dokładnie 10 lat od zaginięcia Katarzyny Wieczorek. Wiele wskazuje na to, że została bestialsko zamordowana przez męża. Mieszkająca w Piszu (woj. warmińsko-mazurskie) matka kobiety, Grażyna Siwik, jest przekonana o winie swojego zięcia.

- Mieli piękny dom, masarnię, sklep mięsny, dzieci, ale nie było tam miłości - opowiada kobieta o małżeństwie jej córki.

Patrz tez: Zabójca z Nowego Sącza wcześniej zabił inne dziecko

- On ją bił i nieraz pokazywała mi krwawe ślady na ciele - dodaje zrozpaczona kobieta. 12 czerwca 2000 r. miał się rozpocząć proces rozwodowy małżeństwa, ale trzy dni wcześniej 26-letnia wówczas Katarzyna zaginęła. W śledztwie świadkowie zeznali, że tego dnia widzieli małżonków kłócących się w swoim domu, a zaraz potem dwóch mężczyzn, którzy pakowali do samochodu worek wypełniony czymś wielkości ludzkiego ciała.

Ciała kobiety nie odnaleziono do dzisiaj. Pojawiły się spekulacje, że Marek W. pozbył się zwłok, mieląc je w maszynie do mięsa w masarni należącej do jego ojca.

- On byłby do tego zdolny - mówi Grażyna Siwik o swoim zięciu.

Śledczy przez 10 lat starali się zebrać materiał dowodowy, który pozwoliłby im postawić Marka W. przed sądem. Za zabójstwo żony grozi mu dożywocie. Ale winy mężczyzny nie będzie łatwo dowieść, bo jedynym dowodem w sprawie są jego zakrwawione szorty, które miał na sobie w dniu zaginięcia Katarzyny. Jest na nich krew kobiety.