"Poldi" na co dzień mieszka z narzeczoną Moniką pod Monachium, ale nie wyobraża sobie świąt poza rodzinnym domem w Kolonii.
- Wiem, że piłkarz musi dbać o wagę, ale mama potrafi przygotować takie pyszności, że nie miałbym sumienia, żeby cokolwiek zostawić. Zawsze oddaję jej pusty talerz. Na szczęście nie tyję, bo po pierwsze, organizm daje sobie radę, a po drugie w święta lubięÉ pograć w piłkę. Mam takich kumpli w Koeln, z którymi się wychowywałem, i jak tam przyjeżdżam, to wyskakujemy na boisko i trochę kopiemy. Żaden z nich nie jest zawodowym piłkarzem, ale czasem któremuś z nich uda się przedryblować nawet mnie - śmieje się piłkarz Bayernu i wraca doÉ kuchni.
Bez karpia i makówek to nie święta!
- Rodzice większą część życia spędzili w Polsce, w domu rozmawiamy po polsku, więc święta spędzamy zgodnie z polską tradycją. Mama potrafi zrobić takiego karpia, że ja bym chyba cały staw zjadł. Bez tej ryby od mamy to ja sobie świąt nie wyobrażam. Niby sam też potrafię coś ugotować, kurczaka czy coś tam, ale przy mamie to się nawet nie zbliżam do gotowania. Nie ten poziom. Mama to taki kucharski Bayern Monachium, a ja jakaś trzecia liga.
Jedną z ulubionych świątecznych potraw "Poldiego" są makówki. To typowo śląska potrawa, a dokładnie deser. Składa się z maku, chałki i bakalii.
- Makówki to jest to! Palce lizać. To nasz kawałek śląskiej kuchni w Niemczech. Tak to jest, nawet przy jedzeniu mogą się przypominać rodzinne strony - przyznaje urodzony w Gliwicach Podolski.
Dzidziuś jest już w drodze
Za kilka miesięcy "Poldiego" czeka niezwykłe wydarzenie - narodziny pierwszego dziecka.
- Czy było planowane? Nie wyobrażam sobie inaczej. Nieplanowane dziecko to nie jest dobre rozwiązanie. My z Moniką bardzo chcieliśmy dzidziusia i jesteśmy szczęśliwi, że jest już w drodze. Na świecie powinien się pojawić w marcu - kwietniu.
"Poldi" zna już płeć potomka, ale chce, aby zostało to na razie rodzinną tajemnicą.
- Rodzicom powiedzieliśmy, ale na razie nikomu więcej. Czy jeśli będzie to syn, to zagra dla Polski? Zobaczymy - uśmiecha się gwiazda reprezentacji Niemiec.
Przygląda mu się Milan, ale transferu nie będzie
W niemieckich mediach niemal codziennie pojawiają się informacje, że Podolski może tej zimy opuścić Bayern, ale sam piłkarz zaprzecza.
- Udzieliłem kilku wywiadów, w których powiedziałem, że nie jestem piłkarzem z ławki rezerwowych, ale to nie oznacza automatycznie zamiaru odejścia. Powiem jeszcze raz: przed końcem sezonu nie ruszę się z Bayernu. A potem zobaczymy. Słyszałem, że przyglądają mi się kluby Bundesligi i Milan, ale teraz nie ma tematu. Pogadamy po mistrzostwach Europy.
Z jednej strony rok 2007 był dla niego bardzo dobry, bo z reprezentacją awansował do finałów mistrzostw Europy, ale z drugiej - w Bayernie musiał walczyć o miejsce w składzie, a trener częściej stawiał na Miro Klose i Lucę ToniegoÉ
- Mimo to uważam mijający rok za udany. To przecież w 2007 poczęło się moje dziecko, a co może być ważniejszego niż powiększenie rodziny? Dużo radości sprawił mi też awans do finałów ME i losowanie grup, gdy okazało się, że zagramy z Polską. To fajne momenty. A o miejsce w Bayernie będę walczył. Bo ani nie jestem z takich, którzy się szybko poddają, ani z takich, którzy boją się odezwać, mimo że jest im źle. Dam sobie radę i na boisku, i poza nim.
Dwa lata temu sylwestra Podolski spędzał u kuzyna we Wrocławiu.
- Jak było? Super. Bo w Polsce zawsze jest super. W tym roku spędzę ten dzień w Koeln, ale jeszcze nie wiem jak. Najważniejsze, żeby 2008 rok był udany. Z całego serca życzę tego Czytelnikom "Super Expressu" i w ogóle - wszystkim Polakom.