Kiedy Beata (38 l.) i Sylwester (38 l.) Blesingerowie opowiadają o horrorze syna, na ich twarzach widać grymas bólu.
- On tego żałuje. Wie, że będzie musiał za to odpowiedzieć. Ale wiele razy mówił, że ma dość życia tutaj - mówią rodzice. Mirek nie miał łatwej sytuacji. Lekko opóźniony w rozwoju stał się pośmiewiskiem wszystkich dzieci. - Rzucali w niego kamieniami, wyzywali od najgorszych, wyśmiewali - opowiada matka.
Nieszczęśliwy chłopak stał się agresywny, uciekał z domu i dwa razy próbował nawet popełnić samobójstwo. Tylko rodzina wiedziała, jak cierpi. Nie przypuszczali jednak, że posunie się do tego, iż podpali własny dom.
- Syn szybko wszystkich zaalarmował, wyniósł swojego braciszka z domu - opowiada pani Beata. Pożar szybko udało się ugasić. - Przyznał się, że zrobił to, bo chciał się stąd wynieść - mówi mama chłopaka.
Za podpalenie i groźby chłopak trafił już do aresztu. Biegli orzekli, że gdy podpalał strych, miał ograniczoną poczytalność.
- Ale my i tak nie chcemy tu żyć. Może ktoś nam pomoże wynieść się z Gądek? - rozpaczliwie błaga pani Beata ze swoim mężem. Jeśli ktoś chce w jakikolwiek sposób wesprzeć rodzinę, może dzwonić do nich pod numer telefonu 785-946-608.