Pani Marta Duda (33 l.) jest żoną Jacka (39 l.) od 15 lat. Niestety, od kilku miesięcy między nimi coś się psuło. - Mąż robił mi coraz częściej awantury. W lipcu strasznie mnie pobił, bo według niego zdradzałam go, a dodatkowo trawnik przed domem był nie skoszony - opowiada kobieta. Sprawa trafiła na policję, a małżonkowie coraz częściej zaczęli mówić o rozwodzie. Na kolejną tragedię nie trzeba było długo czekać. - Poprosił mnie, żebym mu dała kluczyki od samochodu. Odmówiłam, bo on nie ma prawa jazdy. Wtedy chwycił kanister z benzyną i zaczął polewać auto, później je podpalił - opowiada płacząc pani Marta! Gdy auto zaczęło płonąć, kobieta tylko wzruszyła ramionami. Wtedy wariat ponownie chwycił kanister i oblał benzyną kobietę. - To był dla mnie szok, bo nawet przez chwilę nie pomyślałam, że mnie podpali! Przez chwilę popatrzyłam w jego oczy... To nie był mój Jacek, to był jakiś potwór - wspomina. Mężczyzna nagle odpalił zapałkę i rzucił nią w kierunku kobiety. Buchnęły płomienie! Kobieta, płonąc jak żywa pochodnia, wbiegła, przeraźliwie krzycząc, do domu! Od płonącego ubrania zajęła się część korytarza. Niestety, buchające płomienie zapaliły również ubranie jej 10-letniego synka Marcina, który razem z bratem próbował ugasić swoją mamusię.
Sąsiedzi widzieli, jak tuż przed przyjazdem policji Jacek D. ucieka do pobliskiego lasu. - Nie wiedzieliśmy dokładnie, co się dzieje - mówią sąsiedzi. Mężczyzna najpewniej ukrył się u swoich krewnych, których w okolicy ma mnóstwo. Jego matka wyznała policji, że się z nią kontaktował. - Powiedziałam mu, że przesadził, że musi sam się zgłosić na policję. No i tak zrobił - mówi matka podpalacza, pani Monika D. Jacek D. zgłosił się do Prokuratury Rejonowej w Białogardzie z adwokatem. - Podejrzany nie przyznaje się do usiłowania zabójstwa. Uważa, że był to nieszczęśliwy wypadek - mówi Ziemowit Książek, prokurator z Białogardu. Pani Marta, z poparzeniami rąk, twarzy i głowy, jest pod opieką lekarzy w centrum oparzeń w Gryficach. Jej synek Marcin został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej - jego stan jest ciężki.
Mąż dewiant został aresztowany na trzy miesiące. Za usiłowanie zabójstwa oraz spowodowanie ciężkich obrażeń ciała grozi mu dożywocie. - Żal mi go, bo to, co się stało, nie było tylko jego winą. Moja synowa była dla niego niedobra - broni syna Monika.