- Jeżeli wiercimy jedną dziurę, ryzyko jest ogromne. Ale jeśli mamy ich sto, wystarczy dziesięć, w których coś się znajdzie. Wtedy ryzyko praktycznie spada do zera - powiedział Jan Kulczyk w rozmowie z Michałem Matysem (Wyborcza, Jan Kulczyk: Moja ropa, wasza rura).
- Nasza postawa i osiągnięcia dają nam prawo do tego, żeby świat, a szczególnie międzynarodowe środowisko finansów, nie postrzegał naszego regionu tylko jako jednego z wielu „koszyków inwestycyjnych”, posługując się ponadto mało czytelnym pojęciem „rynków wschodzących”. Zasługujemy na to, by oceniano nas nie tylko przez pryzmat naszych aspiracji, ale przede wszystkim, realnych i mierzalnych osiągnięć. A takich nie brakuje. Proponuję więc, by od dzisiaj – zgodnie ze starą sprawdzoną, marketingową regułą „wyróżnij się albo zgiń” – przekonywać świat, że jesteśmy CEED, czyli rodziną dynamicznych gospodarek środkowoeuropejskich - tak mówił Kulczyk w wywiadzie dla Biznes.onet.pl.
Kulczyk miał ściśle określone zdanie na temat działania rynku. – Lepiej, by państwo nie próbowało silniej sterować wolnym rynkiem. Jest odpowiedzialne za tworzenie pewnych rozwiązań – prawnych, finansowych, infrastrukturalnych, udostępniania wszystkim graczom rynkowym na równych zasadach ułożonych rur, kabli, torów itp. Tam chciałbym widzieć silne państwo. Ma tu duże pole do racjonalizacji i doskonalenia (...) - mówił Kulczyk w jednym z wywiadów. – Najbardziej lubię projekty inwestycyjne, które może nie przynoszą spektakularnych efektów w krótkim terminie, ale są najmniej podatne na cykle koniunkturalne, wymagające wyjątkowego doświadczenia i odwagi. Dlatego jestem wierny energetyce, autostradom, sektorowi paliw, telekomunikacji - powiedział najbotaszy Polak.
Zobacz też: Na co zmarł Kulczyk?