Tam, gdzie w czerwcu były dymiące zgliszcza ich starego drewnianego domu, nie ma już śladu po pożarze. Stoi za to nowy, zgrabny domek przykryty brązowym dachem, a w środku od świtu do nocy trwają prace wykończeniowe.
- Nie byłoby tego bez waszej pomocy - rozczula się Piotr Kołodziński (44 l.). - Na razie mamy do dyspozycji tylko jeden pokój, ale wreszcie jesteśmy u siebie. Nasi synowie Adaś (6 l.) i Ryś (4 l.) nie muszą już mieszkać kątem u znajomych - dodaje.
Dramat Kołodzińskich dopełnił się czerwcowego wieczoru, gdy ich stary drewniany dom zajął się od niewygaszonego grilla. Pożar był tak gwałtowny, że mieszkańcy ledwo uszli z życiem. Stracili wszystko - ubrania, meble, pralkę, lodówkę, telewizor. - Nie wierzyłem, że kiedykolwiek się z tego podniesiemy - mówi pan Piotr. On sam nie miał żadnych szans na zdobycie środków na odbudowę domu. Ale właśnie wtedy z pomocą pospieszyli SKOK oraz Fundacja Stefczyka. Po naszym artykule na konto Kołodzińskich trafiła kwota, która wystarczyła na postawienie drewniaka od podstaw. Budowa ruszyła z kopyta i lada dzień się zakończy.
- Dziękujemy! - mówią Kołodzińscy przez łzy. Brakuje im słów, by wyrazić wdzięczność wszystkim, którzy przejęli się ich dramatem. - Aż chce się żyć, gdy ma się wokół tak wspaniałych ludzi - dodają.
Zobacz także: Nobel 2017. Czy Polacy mają szansę na Nagrodę Nobla?
Przeczytaj również: Serduszko maleńkiej Igusi gaśnie. Potrzebna pomoc!
Polecamy ponadto: Czarny Wtorek - gdzie i o której protesty? [HARMONOGRAM]