Ona - szanowana nauczycielka muzyki. On - uczy plastyki. W pracy pełni kultury i dystynkcji. W domu już tak kulturalni nie byli. Gdy dyżurny policji usłyszał przez telefon przeraźliwy krzyk Tadeusza S. (47 l.), był zdumiony. Mężczyzna błagał o pomoc. Krzyczał, że pogryzła go własna żona... Policjanci musieli uspokajać kąśliwą animatorkę kultury i dopiero noc spędzona na policyjnym dołku ostudziła jej agresję.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Pijany kierowca pogryzł radiowóz!
- Policjanci dla zapewniania spokoju rodzinie zatrzymali sprawczynię awantury w policyjnej celi - mówi Robert Koniuszy z policji w Bartoszycach i dodaje, że to nie pierwszy wybryk Sylwii S.
Wielka awantura, w której w ruch prócz rąk i pazurów poszły nawet zęby, zaczęła się zaraz po powrocie pana Tadeusza z pracy. Zmęczony i głodny mężczyzna zaczął zaglądać do garnków, a w nich zamiast smakowitej pomidorówki znalazł jedynie jakąś lurę. A jego żona? Drzemała smacznie, rozparta na eleganckiej sofie w salonie. Do tego była pijana. Tego było już zbyt wiele! Ściągnął żonę z łóżka i głośno zaczął domagać się obiadu!
- Ja się tylko broniłam. Może go uderzyłam, ale nie pamiętam, żebym go ugryzła - zarzeka się Sylwia S. Jednak dowody są jednoznaczne. Do tej pory na ramieniu przewodniczącego sępopolskiej rady miejskiej widać wielki odcisk zdrowej szczęki jego żony.
- Zobaczcie, co mi zrobiła - Tadeusz S. bez skrępowania ściąga ubranie i oskarżycielsko pokazuje ślad ugryzienia.
Patrz też: (DRASTYCZNE ZDJĘCIA) Pogryziony pies utknął w murze