- Przyjechałam pożegnać moją miłość. To była moja miłość! - mówiła nam pani Barbara z Warszawy. Kochała się w panu Andrzeju z ekranu latami. Nie potrafiła wybrać ukochanej roli. Wszystkie były najlepsze. Stanisława Suprun z Morąga przyszła na pogrzeb z koleżanką.
- Pan Andrzej... to nasze młode lata. Jaki był przystojny! Najbardziej podobał mi się jako Ketling - opowiadała "Super Expressowi".
Warszawa, Stare Powązki. Przed trzynastą pod kościołem św. Karola Boromeusza czeka Daniel Olbrychski (67 l.), były zięć Łapickiego. Bierze urnę i osobiście zanosi przed ołtarz. A przed nim zebrała się już rodzina. Były m.in. wdowa Kamila Łapicka (28 l.), córka Zuzanna Łapicka-Olbrychska (58 l.) i wnuczka Weronika (30 l.). W pierwszym rzędzie, tuż obok urny, usiadła Krystyna Janda (60 l.), która nie mogła powstrzymać łez.
Wideo z pogrzebu Andrzeja Łapickiego >>>
Kościół bardzo szybko się zapełnił. Aktorami, którzy mieli to szczęście, że uczył ich Łapicki. I tymi, którzy spotkali go na planie, w teatrze lub po prostu na ekranie.
Mszę celebrował ks. Adam Boniecki (78 l.).
- Bóg Andrzeja Łapickiego wybrał, żeby nam go dać jako dar. Niech imię Jego będzie pochwalone za ten dar - mówił podczas mszy.
Potem urna, a za nią żałobnicy ruszyli do rodzinnego grobu, to tu, obok prochów pierwszej żony Zofii i dziadka Antoniego, chciał spocząć aktor.
- Był chłopcem do śmierci, świetnie wychowanym, któremu wpojono ideały - stojąc nad grobem wspomniał przyjaciela Jan Englert (69 l.). Dyrektor Teatru Narodowego zamilkł z emocji na chwilę, gdy mówił, że we wrześniu Łapicki miał ponownie stanąć na deskach teatru. Miał zagrać Aleksandra Fredrę.
Jerzy Gruza (80 l.) znał pana Andrzeja od 1946 roku. Widział się z nim miesiąc temu.
- Chorował, ale nie było widać... Nic nie wskazywało... - mówił reżyser, podążając w kondukcie żałobnym.
Andrzej Łapicki zmarł 21 lipca w swoim mieszkaniu w Warszawie.
- Umarł we śnie, mam nadzieję, że mu się pięknie śniło - zadumał się Englert.
Niech Pan śni tam w niebie, Panie Andrzeju.