To był najtrudniejszy dzień dla najbliższych Ani. Jej pogrzeb. Rodzina nie była jednak sama. Na pogrzeb przyszły prawdziwe tłumy. Ponad pięć tysięcy osób chciało pożegnać aktorkę. Msza zaczęła się o godz. 13.00. Przed ołtarzem stała biała trumna ze złotymi okuciami. Cała świątynia tonęła w białych różach. Ale przy trumnie nie było wiązanek. Rodzina poprosiła, żeby zamiast kwiatów podarować datki na gdyńskie hospicjum.
Mszę odprawił proboszcz ks. Edmund Skalski. - Twoje życie to 35 kart. Zapisanych po brzegi miłością, dziećmi oraz pracą. Odeszłaś zbyt szybko - powiedział z ambony. - Dziękujmy jednak, że była z nami. Ale najważniejszymi słowami były słowa zrozpaczonej matki aktorki, która napisała list. Nie była go jednak w stanie odczytać, zrobił to ktoś z rodziny. - Trzpiotka, żywiołowa to tylko kilka określeń Anny. Ona do samego końca była z przyjaciółmi. Dziękuję pielęgniarkom, lekarzom i sąsiadom. Dziękuję Jolancie Pieńkowskiej i Leszkowi Czarneckiemu. Dziękuję Radosławowi Piwowarskiemu za pomoc na starcie. Kasi Figurze za pomoc w początkach kariery. Dziękuję Jarkowi Bieniukowi za 13 lat wsparcia. Okazał się być godnym córki - usłyszeliśmy.
Pogrążeni w żałobie pożegnali Annę Przybylską
Po mszy kondukt żałobny ruszył na cmentarz parafialny przy parafii pod wezwaniem św. Michała Archanioła w Gdyni, na Oksywiu. To właśnie tam, w grobie ojca Bogdana (53 l.), została pochowana Ania. Przy grobie najmłodszy synek aktorki Jaś (3 l.) tulił się do ojca. Obok stała Oliwia (12 l.) i Szymon (9 l.). Anna Przybylska zmarła 5 października. Przez ponad rok walczyła z rakiem trzustki. Przeszła operację i chemioterapię. Niestety, nowotwór okazał się silniejszy. KORZ
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail