Chor. Remigiusz Muś spoczął na cmentarzu Komunalnym Południowym w Antoninowie. Pogrzeb poprzedziła msza święta w kościele pw. Matki Bożej Różańcowej w Piasecznie.
Muś był jednym z kluczowych świadków w śledztwie dotyczącym wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej i członkiem załogi jaka-40, który na godzinę przed tragedią wylądował na lotnisku Siewiernyj. Jego ciało powieszone w piwnicy znalazła żona. Kilka godzin po śmierci przyjęto, że popełnił samobójstwo. Tę tezę podtrzymują również warszawscy śledczy, którzy próbują wyjaśnić zagadkę jego śmierci. Więcej wątpliwości mają osoby zajmujące się wyjaśnieniem kulis katastrofy Tu-154. Zwłaszcza że Muś winą za tragedię obarczał Rosjan i twierdził, że słyszał, jak przez radio zezwalają prezydenckiej maszynie zejść dużo niżej, niż pozwalały na to przepisy lotniska.
- Nie było żadnych przesłanek wskazujących, aby chor. Muś miał targnąć się na swoje życie. Ciężko w to uwierzyć. On był jednym z dwóch świadków, którzy słyszeli przez radio, jak Rosjanie zezwalają Tu-154 zejść do 50 m. Słyszał też wybuchy, które później doprowadziły do zniszczenia samolotu w powietrzu - mówił kilka dni temu "Super Expressowi" poseł Antoni Macierewicz (64 l., PiS).