Przypomnijmy: Zaginiona kobieta przyleciała do Polski samolotem w czwartek 3 stycznia. Ostatni ślad to rozmowa telefoniczna z siostrą, której mówiła, że przenocuje z synem u ojca, do którego ostatecznie nie dotarła. Następnego dnia nie pojawiła się również na lotnisku w podkrakowskich Balicach, skąd po południu miała lot do Londynu.
Jej ciało znaleziono tydzień temu w rzece Uszwica w Bielczy, około sześć kilometrów od domu rodzinnego. Na pewno nie dopłynęło tam Uszwicą z Borzęcina, ponieważ rzeka płynie w przeciwnym kierunku.
Detektyw Bartosz Weremczuk, wynajęty przez męża zaginionej, w rozmowie z „Gazetą Krakowską” zdradził: - Już dawno wytypowaliśmy kilka osób, które w naszej ocenie mają bezpośredni związek ze sprawą, bądź wiedzą więcej niż deklarują. Cały czas przekazujemy policji wszystkie zebrane przez nas informacje. Jego zdaniem w sprawę śmierci Kuliszewskiej może być zamieszanych kilka osób, ponieważ "ciało trochę waży i żeby je przemieścić musiałaby to zrobić osoba silna, dużej postury, bądź przynajmniej dwie osoby". Dodał przy tym, że wyjaśnienie tej śmierci może nastąpić lada dzień.
Jak poinformowano, pogrzeb Grażyny Kuliszewskiej odbędzie się w sobotę o 13 w kościele parafialnym w Borzęcinie.