Nazywany ostatnim więźniem politycznym PRL Józef Szaniawski zginął na początku września podczas samotnej wyprawy w Tatry. Tłumy zebrały się w sobotę, aby towarzyszyć mu w ostatniej drodze. Niestety, nie obyło się bez skandalu. Kiedy na mównicę wszedł Lityński, zgromadzeni w katedrze ludzie szumieli i krzyczeli. Sytuacja była na tyle żenująca, że głos zabrał proboszcz katedry Bogdan Bartołd (51 l.). - Jesteśmy w miejscu świętym, jesteśmy w katedrze. I bardzo bym prosił uszanować to święte miejsce i uszanować tych wszystkich, którzy tutaj przebywają - upominał. O szacunek dla drugiego człowieka apelował też bp Piotr Jarecki (57 l.).
O ile Lityńskiego zagłuszano, o tyle oklaskiwano o. Rydzyka. Wspominał zasługi Szaniawskiego dla Radia Maryja i TV Trwam. Mówił też o "judzeniu". - Tak marzę o tym, żeby w Polsce skończyło się judzenie Polaka przeciw Polakowi, to jest strasznie bolesne ( ) żeby to się skończyło, żeby się skończył ten marksizm czy diabelstwo, żebyśmy rozmawiali ze sobą. Bo przed nami wielkie zadania - niech Polska zwycięża! - mówił.
Józef Szaniawski (68 l.)
Historyk, publicysta, działacz opozycji. W 1985 roku został aresztowany i pod zarzutem współpracy z CIA skazany na 10 lat więzienia. Na wolność wyszedł dopiero w 1989 roku, przez co zyskał miano ostatniego więźnia politycznego PRL. Wieloletni asystent i przyjaciel płk. Ryszarda Kuklińskiego (74 l.). Na początku września, podczas samotnej wyprawy w Tatry, spadł w przepaść.