Krzysztof kochał żużel. Wychowywał się pod stadionem żużlowym i od dzieciństwa chodził z ojcem na mecze. Często wyjeżdżał z ukochanym Falubazem na rozgrywki do innych miast.
- Ale on był spokojnym kibicem, nie takim, który rozrabia. Uczciwie pracował w drukarni z ojcem - mówi Marianna Sz., matka Krzysztofa.
Tej nocy gdy na jednej z zielonogórskich ulic został potrącony przez policyjny radiowóz, razem z bratem i narzeczoną i tysiącami innych kibiców świętowali zwycięstwo w mistrzostwach Falubazu.
- Po fecie, gdy już szli do domu, Krzysiek chciał oddać koledze pieniądze, dlatego przechodził przez ulicę - mówi jego ojciec.
Krzysztof Sz. miał we krwi 2,78 promila alkoholu
Tragiczny wypadek uruchomił lawinę nienawiści kibiców, którzy na mundurowych postanowili pomścić śmierć kolegi. Efekt: zniszczone radiowozy, zdemolowana część miasta, poturbowani policjanci, dwie policjantki w szpitalu i już kilkunastu zatrzymanych pseudokibiców.
Dzień przed pogrzebem prokuratura ujawniła, że Krzysztof Sz. miał we krwi 2,78 promila alkoholu. Na wczorajszy pogrzeb przyjechali kibice z całej Polski, mogło ich być nawet tysiąc. Policja ściągnęła do miasta nadzwyczajne siły w obawie, że spełni się najgorszy scenariusz, czyli kolejne zamieszki. Do chwili zamykania tego wydania gazety w mieście było jednak bardzo spokojnie.