W mroźne przedpołudnie cmentarz wypełnił się tymi, którzy przyszli pożegnać Mateusza, ale też oddać mu hołd za to, co zrobił. Wszyscy byli poruszeni ogromem tego dramatu. Młody, wkraczający dopiero w dorosłe życie człowiek, zginął na oczach swojej dziewczyny. Kiedy została uderzona w twarz przez nieznajomego przechodnia, stanął w jej obronie. Chwilę później napastnik wyciągnął nóż i zadał Mateuszowi 11 ciosów. Zabójca, Rafał N. (20 l.), trafił już na trzy miesiące do aresztu. Wiadomo, że w chwili zdarzenia był pijany i pod wpływem narkotyków.
- Tak, jak wy, drodzy rodzice żegnacie swojego jedynego syna, tak Maryja stała pod krzyżem i żegnała swojego jedynego syna Jezusa - mówił ksiądz odprawiający żałobne nabożeństwo. - Za wcześnie. Bo to dzieci powinny żegnać rodziców, a nie rodzice dzieci. Niewinna krew Mateusza była przelana tak jak krew Jezusa. I może nie była przelana na marne. Może po tym wydarzeniu wiele osób zmieni swoje życie na lepsze - podkreślał.
Prochy Mateusza spoczęły w rodzinnym grobowcu.